
Dark Kaioshin Saga
Część pierwsza: Umierające Gwiazdy
Wstęp001 | 002 | 003 | 004 | 005 | 006 | 007 | 008 | 009 | 010 | 011 | 012 | 013 | 014 | 015 | 016 | 017 | 018 | 019 | 020 | 021 | 022 | 023
Rozdział V - Majin Cell
  - Świetna walka! - rzucił Goten. - Jesteś w formie, Piccolo!
  Vegeta prychnął.
  - Tato, przestałbyś. Piccolo naprawdę pokazał klasę. Ja bym go nie dał rady pokonać, chyba...
  - Bo jesteś cienias - stwierdził Vegeta. - I nie ma się czym chwalić.
  - Ha! Zobaczymy! - Trunksowi wyraźnie nie podobało się obrażanie go na oczach przyjaciół. - Jeszcze ci pokażę na co mnie stać!
  Vegeta uśmiechnął się drwiąco.
  - Chciałbym to zobaczyć. Chyba nawet Gotena nie dałbyś rady pobić!
  - Jak to, *nawet* Gotena... - wtrącił się Goten, ale został zignorowany, gdyż Trunks zaczął krzyczeć:
  - Zamknij się! Mam dość twoich kpin i uśmieszków! Wiedz, że ja też potrafię walczyć, chociaż nie spędzam połowy życia w sali grawitacyjnej! To, że ty traktujesz walkę jako całe życie nie oznacza, że ja też muszę tak myśleć! Trenujesz tylko dlatego, że wciąż przeżywasz porażkę z Son Goku podczas waszego pierwszego spotkania!
  - Zamilcz! - Vegeta stracił panowanie nad sobą, Trunks trafił w czuły punkt. - Jeszcze jedno słowo, a...
  - Co? Uderzysz mnie? Nie możesz pokonać pana Goku, więc wyżywasz się na słabszych od siebie!
  - Teraz przegiąłeś, Trunks! - Wściekł się Vegeta.
  - Mam cię dość! - Trunks odszedł w zupełnie inną część "poczekalni". Zapanowało kłopotliwe milczenie, gdy nasi wojownicy zdali sobie sprawę, że wszyscy na nich patrzą. Na szczęście pojawił się Mr Hahn.
  - Tak. Zapraszam na matę zawodników numer 3 i 4. Pana #17 i Uubu.
  - To ja lecę. - Uubu skorzystał z okazji, żeby się ulotnić z tej ciężkiej atmosfery. Po chwili on i #17 już wchodzili na matę.
  - Sprzeczka wśród przyjaciół? - zapytał #17.
  - W sumie to ja ich nie znam... - Zakłopotał się Uubu. - To znaczy, głównie ze słyszenia. O tobie także słyszałem, jesteś Android #17, prawda?
  - Wolę samo #17. Kto ci o mnie opowiadał?
  - Goku.
  - Goku? Skąd go znasz?
  - To on uczył mnie walczyć.
  - Doprawdy? - #17 uśmiechnął się kącikiem ust. - Wiedz, że ze mną nie będziesz miał łatwej przeprawy.
  - Liczę na to!
  - Paaaanieee i paaaanooowieeee! - produkował się Mr Hahn. - Zapraszam na drugą walkę turnieju! Zmierzą się w niej zawodnik o imieniu #17 oraz Uubu!
  Rozległ się gong oznaczający początek walki. Żaden z zawodników nie poruszył się. Trwało to dłuższą chwilę.
  - Czekasz na specjalne zaproszenie? - zapytał #17.
  - Goku mówił mi, żeby nie atakować na oślep przeciwnika, którego się nie zna. - Uśmiechnął się Uubu.
  - Rozsądne - powiedział #17, znikając.
  Zmaterializował się tuż przed Uubu wyprowadzając prawy prosty w czoło ciemnoskórego wojownika. Jakież było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że trafił w widmo. Uubu zaatakował od tyłu, kopiąc #17 z rozpędu. Impet niemal wyrzucił androida z maty. W ostatniej chwili #17 wyhamował i wzleciał w górę próbując jednocześnie zorientować się, gdzie jest jego przeciwnik. Uubu był jednak o ułamek sekundy szybszy, znalazł się za oponentem i strzelił mu z prawej ręki pociskiem ki w plecy. Android bezwładnie poszybował w stronę maty. O dziwo nie wbił się w nią, ale wyhamował płynnie, odbił się i w powietrzu okręcił jednocześnie posyłając w stronę Uubu żółtawy pocisk ki. Trafił już w widmo.
  #17 na oślep strzelił w zupełnie inną stronę. Intuicja go nie zawiodła, właśnie w tym miejscu pojawił się Uubu. Uczeń Goku oberwał prosto w twarz i spadł na matę. Android także wylądował.
  - Jesteś bardzo dobry, ale trochę przewidywalny - stwierdził android.
  Uubu podniósł się i uśmiechnął głupawo, pocierając oparzony nos.
  - Chyba się trochę przeliczyłem, a ciebie nie doceniłem, he he. Mogłem mocniej strzelić tam na górze.
  #17 zmarszczył brwi i po chwili zastanowienia wystrzelił obiema rękami potężny pocisk ki w kierunku przeciwnika.
  Uubu widział, że jeśli uniknie, ki-blast trafi w publiczność. Błyskawicznie podjął decyzję.
  - KAMEHAMEHA! - Wyrzucił przed siebie strumień ki.
  Dwa pociski zderzyły się zalewając wszystko białym światłem eksplozji. Podmuch pozrywał części publiczności nakrycia głowy. Zwiało też kilka transparentów "MR SATAN THE BEST". Po chwili sytuacja wróciła do normy. Zawodnicy nadal stali na przeciwnych krańcach maty.
  - To było nie fair - zauważył Uubu. - Mogłeś trafić w publiczność.
  - Wiedziałem, że powstrzymasz ten atak. Chciałem tylko sprawdzić jak łatwo ci to pójdzie.
  - Hę?
  - Widzę, że nie mam szans. Poddaję się.
  - Co? Nie rób mi tego! Chcę jeszcze powalczyć!
  - Wybacz, ale nie będziesz się zabawiał moim kosztem. - #17 zlewitował z maty. - Mógłbym się skusić, gdybyś od początku walczył na serio, ale ty potraktowałeś mnie jak jakieś dziecko.
  Uubu po raz kolejny głupkowato się uśmiechnął i podrapał po głowie.
  - Chyba masz rację, przepraszam.
  #17 uśmiechnął się i ulotnił z turnieju. Dosłownie. Odleciał, ignorując gwizdy publiczności i głos Mr Hahna.
  - Zawodnik #17 opuścił stadion, co oznacza jego porażkę! Zwycięża zawodnik Uubu.
  Uubu, bez specjalnych owacji wrócił do poczekalni.
  - Nie udało mi się powalczyć - stwierdził. - A miałem nadzieję na dobry pojedynek.
  - Czemu tak nagle uciekł? - zapytał Goten.
  - Chyba go uraziłem.
  - To nie w stylu #17 - stwierdził Piccolo. - Miałem wrażenie, że chciał się stąd ulotnić przy najbliższej możliwej okazji.
  - Ale dlaczego? - zdziwił się Uubu.
  - Skąd ja mam to niby wiedzieć? - syknął Piccolo. - Może nie pasuje mu ilość niewiadomych.... Swoją drogą, o wilku mowa.
  Najniższy z trzech białowłosych wojowników, którzy dostali się do finałowej szesnastki, właśnie zbliżał się do nich.
  - Bardzo ciekawy turniej, prawda? - powiedział swoim charakterystycznym głosem najniższy z trzech białowłosych wojowników, podchodząc do Wojowników Z. - Nie, żebym tego nie przewidział, he he.
  - Chcesz czegoś? - zapytał Vegeta oschle.
  - Tak. Mam sprawę to tego długowłosego - wskazał na Gotena.
  - Do mnie? - Goten lekko się zdziwił.
  - Za chwilę nasza walka, nie?
  - Ach prawda, mam walczyć z Cinną, to przecież ty!
  - Z "Cinna" - poprawił białowłosy z urazą w głosie. - Tego się nie odmienia.
  - Nieważne. Mów o co ci chodzi.
  - Chciałem ci zaproponować, żebyś się wycofał.
  - Co?
  - To uczciwa propozycja - tłumaczył Cinna. - Nie zmuszę cię, ale tak będzie dla ciebie lepiej.
  - Jak to "lepiej"?
  - Walcząc ze mną nie tylko przegrasz, ale też narazisz się na ośmieszenie, a domyślam się, że wolałbyś tego uniknąć.
  - Nie bądź taki pewien zwycięstwa! Mogę cię jeszcze zaskoczyć! - rzucił pewnie Goten.
  - Jak chcesz. Pamiętaj, że sam będziesz sobie winien. - Cinna odszedł w kierunku wyjścia.
  - Zmasakruję go tak, że zapamięta to do końca swego białowłosego żywota! - stwierdził długowłosy Saiyan, także wychodząc na matę.
  Gohan drzemał właśnie na audytorium w trakcie sympozjum na temat wpływu reklam z Mr Satanem na życie płciowe ślimaka winniczka, kiedy nagle coś jakby go tknęło.
  "Co się dzieje? Mam dziwne uczucie... jakby... Nie, to niemożliwe!" Gohan poczuł ogromną ki, która nie wiadomo skąd pojawiła się w okolicy. Na szczęście nie nadeszła jeszcze pora jego własnego wykładu, więc udało mu się wymknąć pod pretekstem wyjścia do toalety. Błyskawicznie wyszedł z budynku i skoncentrował się w poszukiwaniu źródła znajomej energii. Nie musiał długo szukać. Sylwetka tamtego unosiła się leniwie nad miastem. Gohan rozpoznał go od razu.
  Cell!
  Stwór wyglądał jednak nieco inaczej niż podczas Cell Game. Przede wszystkim odzyskał ogon, który przypominał teraz raczej ogon Freezera niż dawnego Cella. Zrobił się też bardziej jednolicie zielony niż poprzednio. Gohan zbliżył się do niego, został zauważony.
  - Aaa! Wiedziałem, że cię tu znajdę! - Cell uśmiechnął się szeroko. - Zmieniłeś się, Gohan.
  - Ty także - zauważył Gohan. - Jakim cudem jesteś wśród żywych?
  - Tajemnica. - Wyszczerzył zęby Cell. - Możesz mi jednak wierzyć, że spodobałaby ci się ta historia.
  Na czole Cella widniała duża litera "M".
 
  Zawodników powitały owacje oraz zapowiedź Mr Hahna. Gotena dodatkowo powitał doping ze strony Marron i Bra.
  - Nie daj się! Liczymy na ciebie!
  Goten na początku nie mógł się przyzyczaić do nagłego wydoroślenia sisotry przyjaciela, ale z czasem... docenił tę zmianę. Przy takiej publiczności porażka nie wchodziła w grę.
  Rozległ się gong. Goten już miał ruszyć na przeciwnika, kiedy ten krzyknął:
  - Stój! Jeśli teraz zaatakujesz, potkniesz się i przewrócisz!
  - Wolne żarty!
  Goten wziął rozbieg, zanim jednak zbliżył się do przeciwnika poplątały mu się nogi i jak długi wyrżnął o matę. Na widowni pojawiły się pierwsze chichoty.
  - Ostrzegałem - zauważył Cinna.
  Goten podniósł się, był mocno wkurzony.
  - Nie atakuj, kiedy jesteś wściekły - pouczył Cinna. - Jak się zdekoncentrujesz to przegrasz.
  - Zamknij się! - krzyknął Goten, rzucając się na przeciwnika. Cinna zrobił płynny unik jednocześnie wbijając młodemu półsaiyanowi kolano w brzuch. Goten upadł, oberwał prosto w żołądek, a to bolało.
  - Zawodnik Son Goten leży na macie - powiedział Mr Hahn. - Jeden... Dwa... Trzy... Cztery...
  - Proszę nie liczyć - rzucił Cinna. - To moja wina, on się zaraz podniesie.
  - Co? Hmm. No dobrze.
  Goten po raz drugi wstał, lekko słaniając się na nogach.
  - Nie zmieniasz się w Super-Saiyana? - zapytał Cell. - Chcesz mi ułatwić zwycięstwo?
  - Masz nieaktualne informacje. Nie bawię się już w Super-Saiyanów.
  - Ach tak?
  Gohan krótkim impulsem aury aktywował formę Mystic i zaatakował błyskawicznie, trafiając Cella pięścią w podbródek i poprawiając lewą w korpus. Przy okazji nieco rozdarł przyciasny garnitur. Syn Goku z rozpędu kopnął przeciwnika centralnie w twarz. Cell przeleciał pewien dystans zanim się zatrzymał.
  - Nie pokonasz mnie, Saiyanie! Nie tym razem! Jestem Majin Cell i na tej planecie nie mam sobie równych! - Cell przybrał pozycję do użycia Kamehamehy.
  - Poprzednio przegrałeś pojedynek na Kamehamehy, teraz też tak będzie!
  - Wiem! - Cell w ostatniej chwili opuścił dłonie i wystrzelił falę ki prosto w miasto. Zaskoczonego Gohana na ułamek sekundy zamurowało.
  - Nie! - Zareagował instynktownie. Zanurkował w powietrzu, wyprzedzając falę ki Cella i blokując ją własnym ciałem zanim dotarła do powierzchni Ziemi. Nic innego nie zdążyłby zrobić.
  #17 leciał dość szybko, nie lubił niepotrzebnie tracić czasu. W duchu wyrzucał sobie, że skusił się na udział w turnieju, wcześniej obiecawszy siostrze nie ujawniać się publicznie. Spojrzenie jaki rzuciła mu z widowni wystarczyłoby na zmrożenie Sahary, a już na pewno wystarczyło, by pod byle pretekstem zniknął z turnieju.
  Nagle nad miastem, które mijał android, pojawiła się potężna eksplozja.
  - Co do... ? - #17 po chwili wahania poleciał w tamtą stronę, w końcu czasami warto wiedzieć kto kogo zabija i dlaczego.
  Goten porządnie się wkurzył. Publika zaczynała otwarcie się z niego nabijać.
  - Goten! Co z tobą!? - krzyknęła Marron.
  Syn Goku lekko poczerwieniał na twarzy. Nie mógł się tak kompromitować na oczach dziewczyn! Postanowił skończyć tę walkę raz na zawsze, skoncentrował ki. Po chwili jego oczy przybrały jasnoniebieską barwę, włosy natomiast nieco uniosły się w górę i zmieniły kolor na złoty. Wyglądał niemal jak Goku na trzecim stopniu SSJ.
  Cinna zareagował bardzo gwałtownie. Zdziwił się tak, że wydawało się iż oczy zaraz mu wypadną.
  - Jesteś Saiyanem?
  - Zgadza się - uśmiechnął się Goten z triumfem.
  - Nie spodziewałem się, że będę walczył z Saiyanem, i to złotowłosym!
  - Masz pecha! - powiedział Goten przez zaciśnięte zęby.
  Saiyan ruszył do ataku, lekko unosząc się nad matą sunął w kierunku przeciwnika.
  - Aaaa! Stój!! - panicznie wykrzyknął Cinna, wyciągając ręce w kierunku przeciwnika.
  O dziwo Goten zatrzymał się dwadzieścia centymetrów od przeciwnika, jakby nagle sparaliżowany. Zarówno on jak i Cinna wydawali się tym zaskoczeni, ciężko powiedzieć, który bardziej. Cinna otrząsnął się pierwszy. Zniknął, pojawiając się za Gotenem i wystrzeliwując chyba najsilniejszy jaki mógł pocisk ki. Goten uderzył o matę, odbił się i wylądował na ziemi tuż za nią.
  - Zawodnik Son Goten jest za matą! Zwycięża zawodnik Cinna! - wykrzyczał Mr Hahn.
  Cinna wylądował na macie dysząc ciężko, wystrzelenie tego jednego pocisku wyraźnie go zmęczyło.
  - Nie miej żalu, Saiyanie. Gdybym wiedział kim jesteś nie robiłbym z ciebie idioty na początku. - Wyciągnął rękę chcąc pomóc Gotenowi wstać.
  Goten miał ponury wyraz twarzy, ale ostatecznie przyjął pomocną dłoń, jednocześnie powracając do normalnej formy.
  Gohan kaszlnął krwią. Leżał na dachu jakiegoś budynku. Z garnituru zostały tylko strzępki, ale to akurat nie martwiło syna Goku. Bardziej przejmował się faktem, że leżał tu praktycznie bezbronny, nie będąc w stanie choćby ruszyć ręką, a obok lądował właśnie Cell.
  - Gdybyś był taki jak ja, wygrałbyś - powiedział Cell. - Twoje ludzkie uczucia i heroiczne zapędy czynią cię do bólu przewidywalnym.
  - Jesteś... jesteś... żałosny - wydyszał Gohan.
  - A ty jesteś martwy! - Cell uformował w dłoni pocisk ki i skierował ją w stronę głowy Gohana.
  - KIENZAN!
  - Co? - zdążył się zdziwić Cell zanim energetyczny dysk nie trafił go ukośnie w klatkę piersiową odcinając głowę i lewe ramię, razem z ręką, od reszty ciała. Cell, w dwóch kawałkach, upadł na podłoże.
  - Kto? - zapytał resztkami sił Gohan.
  Obok niego pojawił się Android #17, który nie tracąc czasu zaczął pomagać półsaiyanowi wstać.
  - Dzięki... - z trudem wycharczał syn Goku.
  - Przestań gadać i wstawaj. Musimy się stąd ulotnić. Jestem za słaby, żeby go całkowicie wyeliminować, zaraz się zregeneruje.
  - Racja.
Koniec rozdziału piątego.
Buu, Blank i Blade, czyżby Wojownicy B?
-> Wstęp <- | Rozdział IV <- | -> Rozdział VI
Autor: Vodnique
Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.