Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część pierwsza: Umierające Gwiazdy

Wstęp
001 | 002 | 003 | 004 | 005 | 006 | 007 | 008 | 009 | 010 | 011 | 012 | 013 | 014 | 015 | 016 | 017 | 018 | 019 | 020 | 021 | 022 | 023

Rozdział XV - Podwójna porażka

  Gotenks i Edge zatrzymali się w powietrzu, naprzeciw siebie. Półsaiyan był mocno poobijany i bardzo zmęczony ciągłą walką na maksimum możliwości. Nie mógł odpuścić nawet na moment, Edge był od niego silniejszy i szybszy. To na jego warunkach odbywało się starcie.
  - Widzę, że wkrótce padniesz - powiedział olbrzym. - Bez swojego przyjaciela nie jesteś już taki mocny. Ten jego ostatni atak był, muszę przyznać, niezły.
  - Heh, mam jeszcze coś w zanadrzu - wydyszał Super-Saiyan trzeciego stopnia.
  Gotenks skupił się i po chwili wypluł trzy swoje białe kopie - słynne Super Duchy Kamikaze.
  - A to co takiego? - zapytał Edge. - Aha... teraz jest was więcej?
  - Do ataku! - krzyknął Gotenks, jeden z duchów poleciał w stronę Edge'a. Olbrzym, kopnął go z półobrotu, co oczywiście zakończyło się potężną eksplozją. Kiedy dym rozwiał się Gotenks z triumfem zobaczył, że nareszcie udało im się zranić przeciwnika. Niezbyt mocno, ale... na nodze Edge'a widać było zadrapania i oparzenia.
  - Niemożliwe! - warknął wściekle olbrzym. - Jakim cudem przebiłeś się przez moją tarczę ki?
  - Jaką tarczę? - zapytał odruchowo Gotenks. - Aha, rozumiem! Możesz w jakiś sposób niwelować nasze ataki! To tłumaczy dlaczego nawet Kamehameha Uubu cię nie zraniła. W takim razie... DO ATAKU!!!
  Dwa pozostałe Duchy Kamikaze ruszyły na Edge'a, który tym razem nie miał już zamiaru się na nie nadziać. Jednego zestrzelił ki-blastem, a przed drugim uchylił się zręcznie. Duch oczywiście zawrócił w jego kierunku, wtedy Edge, lecąc tyłem, także pozbył się go pociskiem ki.
  Gotenks wiedział, że to jego jedyna szansa, przeciwnik nie skupiał na nim uwagi. Zmaterializował się na torze lotu Edge'a, ale tuż za jego plecami. Skoncentrował ki...
  - KAMEHAMEHA!!! - tym razem zielonowłosy musiał zostać trafiony, nawet jeśli potrafił wykonywać nieziemsko szybkie uniki. Fala ki objęła go całego i wydawało się, że rozerwie jego ciało na kawałeczki. Tak się nie stało, ale efekt tym razem był widoczny. Dymiący i poraniony niebieskoskóry olbrzym opadł na ziemię, lądując na jednym kolanie i podpierając się rękami. Gotenks tymczasem, dysząc, nagle zachwiał się w powietrzu, tracąc formę SSJ3 i powracając do "zwykłego" SSJ, najwyraźniej stracił niemal całą energię. Podleciał do niego Uubu, który, dla odmiany, odzyskał chyba część ki.
  - Hej, widzę, że dajesz radę! - rzucił uczeń Goku.
  - He he - wydyszał Gotenks. - Nie ma dobrze. Jest ranny, ale nic więcej. Ty będziesz musiał go dobić.
  Edge tymczasem powoli się podnosił, faktycznie daleko jeszcze mu było do śmierci, ale wyraz jego twarzy mówił, że nie czuje się już tak pewny zwycięstwa jak wcześniej.
  - Załatwione. - Uubu złączył dłonie i skoncentrował ki. - KA-ME-HA-ME-HA!!

  Piccolo postąpił kilka kroków, nie padając chyba tylko z powodu szoku. Blank, dysząc, gdyż włożył w Kamehamehę większość energii, nadal stał w pozycji z której zaatakował, samemu nie wierząc w to co właśnie zrobił. Nie spodziewał się, że ta technika okaże się tak skuteczna.
  - Wybacz, musiałem... - wyjąkał.
  Piccolo, o dziwo, nie przewrócił się. Zamiast tego otworzył usta i wydał z siebie nieludzki ryk, którego jednakże ani Uubu ani Gotenks nie mogli usłyszeć, gdyż w czasie walki zbyt daleko się oddalili. Po chwili dziura w klatce piersiowej Nameczanina zniknęła, a on sam padł na ziemię.
  Blank uniósł brwi ze zdziwienia i podszedł do zielonoskórego wojownika.
  - Udało ci się zregenerować taką ranę? - zapytał, mówiąc bardziej do siebie niż do Piccolo. - To niesamowite, musiało też kosztować mnóstwo energii. - Zamyślił się na moment. - Ta planeta coraz bardziej mi się podoba.
  Blank wystartował za Cinna i Androidem #17. Tutaj nie miał już nic do roboty.

  Fala ki poleciała w kierunku olbrzymiego wojownika, który zamaszystym ruchem odbił ją z bekhendu w kierunku jakiejś skały, oczywiście zmiatając przy tym samą skałę z powierzchni Ziemi.
  - To nie zadziała - wyjaśnił Gotenks. - On ma jakąś "tarczę", obroni się przed każdym atakiem ki, na który może zareagować.
  Uubu nie spuszczał wzroku z niebieskiego wojownika.
  - Rozumiem - powiedział. - Dobrze, skoro tak... - Skoncentrował ki, wokół niego pojawiła się znana czerwona aura. - Zobaczymy czy uda mi się pobić swój rekord prędkości.
  Gotenks nie zobaczył ruchu przyjaciela, ani momentu ataku, poczuł tylko podmuch fali uderzeniowej gdy pięść Uubu zderzyła się z gardą Edge'a. Cios był na tyle silny, że wokół olbrzyma powstał kilkunastometrowej średnicy krater, a on sam zachwiał się tracąc grunt pod nogami. Uczeń Goku podciął go, a następnie zapierając się rękami o ziemię obunóż wykopał przeciwnika w powietrze. Kolejnym błyskawicznym skokiem znalazł się nad nim, jednocześnie koncentrując ki w dłoniach.
  - KA...
  - ME...
  - HA...
  Wzmocniony techniką Kaioken ładunek był nad wyraz potężny. Edge nie zdołał jeszcze otrząsnąć się po wcześniejszym ataku i nie był w stanie zareagować. Gotenks patrzył na tę scenę zafascynowany, kiedy coś sobie uświadomił...
  - Stój!!! - krzyknął.
 
  Cinna leciał z pełną prędkością. Miał jedną ze Smoczych Kul i koniecznie musiał ją dostarczyć na miejsce spotkania. Nagle, naprzeciw dostrzegł kogoś lecącego w przeciwnym kierunku. Kiedy zbliżyli się do siebie, wyhamowali, zatrzymując się. Białowłosy ze zdziwieniem patrzył na trójokiego, łysego mężczyznę, który wisiał w powietrzu przed nim, a ten z kolei z nie mniejszym zaskoczeniem spoglądał na niego samego. Nagle wzrok każdego podążył w kierunku prawej dłoni tego drugiego, obaj mieli w rękach Smocze Kule.
  Przez ułamek sekundy, który wydawał się wiecznością, wisieli tak w bezruchu ze zdziwieniem w oczach i pustką w głowach. Cinna wykazał się lepszym refleksem. Błyskawicznie doskoczył do przeciwnika, nokautując go i łapiąc w locie Smoczą Kulę, zanim ona i jej poprzedni właściciel zdążyli upaść na ziemię. Białowłosy bez chwili zwłoki ruszył dalej.
  To musiał być ten, który ukradł kulę Zidane'owi i Garnet - myślał, lecąc. - Wspominali o tym przez komunikator... W takim razie mamy już wszystkie siedem. Żebym tylko czegoś nie spaprał...
  Tuż za nim, o czym jednak Cinna nie wiedział, podążał Android #17.
 
  Uubu zawahał się. Tylko na sekundę, ale to wystarczyło, by jego przeciwnik przestał być bezwładnym, niemal nieruchomym celem. Edge otrząsnął się i strzelił szybkim pociskiem w ucznia Goku, który wykonał zwinny unik, rozpraszając przygotowywany atak.
  - Dlaczego mnie zatrzymałeś!? - krzyknął do Gotenksa.
  - Oszalałeś!? Chciałeś zaatakować go czymś takim celując w ziemię? Rozwaliłbyś planetę!
  Uubu wyglądał jak wyrwany ze snu.
  - Masz rację... - Jego aura Kaioken rozwiała się. - Kompletnie o tym nie pomyślałem.
  Edge roześmiał się głośno.
  - Już dawno walka nie sprawiła mi takiej przyjemności. Kto by pomyślał, że ta planetka okaże się równie interesująca.
  - Ja również świetnie się bawiłem - przyznał Gotenks. - Następnym razem chętnie zmierzę się z tobą jeden na jednego... No, dwóch na jednego... Wiadomo. Ale ostrzegam, że nie będzie ci już...
  - Następnym razem? - przerwał mu Edge, mrużąc oczy. - Nie będzie żadnego następnego razu.
  - Uważaj! - krzyknął Uubu.
  Wyczerpany półsaiyan nie był w stanie zareagować na czas, ale szybka reakcja przyjaciela uratowała go przed śmiercią. Uubu zdołał zasłonić towarzysza i przyjął potężny cios Edge'a na dosyć wątły blok, który niestety nie wystarczył do zniwelowania siły ataku. Uderzony uczeń Goku, poleciał bezwładnie do tyłu i zanim zdążył wyhamować, olbrzym znowu zjawił się tuż przy nim, potężnym ciosem posyłając w kierunku ziemi.
  Uubu zdołał spowolnić upadek na tyle, aby nie wbić się w ziemię, ale i tak grunt pod nim lekko się skruszył.
  "Nie jest dobrze" - pomyślał, widząc jak Edge ponownie rusza w kierunku Gotenksa.
  - DWUDZIESTOKROTNY MEGA KAIOKEN!!!
  Już otoczony czerwoną aurą, zaatakował nagle wpadając między półsaiyana i olbrzyma, taranując tego drugiego barkiem i odtrącając go nieco.
  - Nie wtrącaj się!! - krzyknął Edge, strzelając w czarnoskórego wojownika ki-blastem.
  Uubu jakimś cudem uniknął pocisku, jednocześnie atakując prawym sierpem. Niebieskoskóry olbrzym złapał pięść ucznia Goku swą niemałą lewą dłonią, a z prawej wystrzelił kolejny żółtawy pocisk ki, tym razem bez pudła trafiając ucznia Goku w twarz. Młody wojownik stracił przytomność i bezwładnie poleciał w kierunku ziemi.
  W tym momencie znienacka zaatakował Gotenks, uderzając Edge'a centralnie w twarz. Cios jednakże nie tylko nie zranił olbrzyma, ale nawet nie zmusił go choćby do drgnięcia.
  - Beznadzieja... - powiedział fuzjowiec sam do siebie. - Ten koleś jest przegięty...
  - Pokażę ci teraz nasz firmowy atak - stwierdził Edge. - Czuj się zaszczycony, bo używam go bardzo rzadko.
  - Taa, już się nie mogę doczekać...
  Edge zgromadził w dłoniach potężny ładunek ki. Tak wielkiej energii Gotenks nie czuł jeszcze nigdy i prawdopodobnie już miał nie poczuć, bo zanosiło się, że zaraz umrze.
  - FALLEN STAR!!! - Edge złączył ręce i wystrzelił z nich kometokształtny, wielokolorowy pocisk ki, który z ogromną prędkością poleciał w stronę półsaiyana.

  Vegeta miał przewagę. Niezdarne próby obrony Goku zdawały się na nic wobec szybkości i siły saiyańskiego księcia. Vegeta nie tyle myślał, co po prostu instynktownie reagował. Walczył niczym w transie. Liczył się tylko kolejny cios.
  Cios, unik, blok, cios, cios, unik, cios, blok, cios.
  Zupełnie jakby przewidywał ruchy przeciwnika i wiedział co się za chwilę stanie - w jaki sposób Goku zaatakuje, jak będzie chciał się obronić. Ta informacja rodziła się w mózgu Vegety na moment przed tym zanim przeciwnik zdążył wykonać dany ruch. Księciem owładnął saiyański instynkt walki, zupełnie jak pod postacią wielkiej małpy, kiedy to Saiyani stawali się prawdziwymi maszynami do zabijania.
  Od lat nie zmieniał się w oozaru. Zapomniał już jakie to fantastyczne uczucie. Czysta agresja i moc. Właśnie one teraz nim owładnęły - agresja... i moc... Moc... i agresja. Jedno i drugie narastało wewnątrz, zastępując pozostałe odczucia i emocje. Vegecie wydawało się, że te dwie rzeczy mogą w nim rosnąć w nieskończoność, wręcz czuł ich natłok.
  Nagle, jakby zachłysnął się własną mocą. Jego ciało w tej formie nie było już w stanie pomieścić przepełniającej go energii. Książę krzyknął przeciągle i przejmująco, kiedy zaczął przechodzić transformację. Otoczyła go potężna aura ki, sama z siebie odrzucając jego przeciwnika o kilkanaście metrów. Włosy Vegety nagle wydłużyły się, a łuki brwiowe zmieniły kształt, jakby wchłaniając złote brwi do wnętrza skóry. Potężne wyładowania elektryczne przebiegały po powierzchni ciała Saiyana, przemiana zakończyła się.
  W ten właśnie oto sposób, oczom Goku, króla Vegety i Saladina ukazał się Vegeta jako Super-Saiyan trzeciego stopnia.
  Goku spojrzał na swego przyjaciela i wroga zarazem i jego serce na moment zatrzymało się. Tak zimnego i pustego spojrzenia nie widział u Vegety jeszcze nigdy.

  Pocisk Edge'a przeleciał pomiędzy Gotenem i Trunksem, nie trafiając żadnego z nich - choć nieco osmalił im brwi. Super-Saiyani, na pół zdezorientowani, ruszyli w dwie przeciwne strony. Na szczęście, dzięki naturze fuzji, żaden z nich nie był tak wyczerpany i wypompowany z energii jak Gotenks przed chwilą.
  Edge zorientował się, co się stało i ryknął śmiechem.
  - Więcej szczęścia niż rozumu - skwitował. - Nieważne. Mogę was pozabijać osobno, mnie tam wszystko jedno. Tylko którego najpierw? - spojrzał najpierw na Trunksa, następnie na Gotena, a potem znów na Trunksa. - Ty! - Wskazał syna Vegety, koncentrując ki wokół prawej pięści. - Masz przed sobą sekundę życia!
  Był tak szybki, że nie zauważyli ruchu. Edge nagle znalazł się tuż przy Trunksie, potężnym ciosem miażdżąc półsaiyanowi klatkę piersiową i serce. Włosy syna Vegety powróciły do zwykłej fioletowej barwy kiedy po raz ostatni kaszlnął krwią i bezwładnie opadł na ziemię.
  - NIEEEEE!!! TRUUUUUNKS!!! - wrzasnął nieludzkim głosem Goten.
  W młodszym synu Goku krew się zagotowała, on... ten skurwysyn... on... zabił Trunksa... Trunksa, z którym Goten przeżył tyle wspólnych przygód, z którym przyjaźnił się od zawsze, od kiedy sięgał pamięcią. Trunksa, który był mu bliski niczym rodzony brat. Minęła dłuższa chwila, zanim myśl ta w pełni dotarła do umysłu syna Goku, zanim w pełni uświadomił sobie znaczenie tego stwierdzenia...
  Trunks nie żyje...
  Aura Gotena eksplodowała, jego moc przekroczyła wszelkie swoje granice, włosy Saiyana uniosły się i wydłużyły, a jego ciało spowiły wyładowania elektryczne. Edge z zaciekawieniem, choć bez emocji, obserwował jego przemianę.
  Goten, już jako SSJ2, zaatakował olbrzyma bez żadnego zastanowienia. Niestety, nawet w tej formie był zdecydowanie za słaby, by choćby go drasnąć. Niebieskoskóry bez trudu zablokował cios syna Goku i strzelił w niego dość mocnym pociskiem ki. To wystarczyło, by Goten stracił formę SSJ i spadł nieprzytomny na ziemię. Zginąłby pewnie, gdyby nie nagły wzrost mocy po przejściu na drugi stopień Super-Saiyana.
  Edge spojrzał na ciało Trunksa i na leżących, nieprzytomnych Uubu i Gotena.
  - Wygrałem - powiedział, ruszając powoli z powrotem w kierunku stadionu Tenkaichi Budokai.

  Cinna dotarł do miejsca, w którym jego przyjaciele, dwójka innych białowłosych kosmitów - Zidane i Garnet - zgromadziła pozostałe pięć Smoczych Kul. Android #17 pozostał w ukryciu. Nie spodziewał się, że może mieć do czynienia z trzema przeciwnikami - to trochę psuło jego plany.
  Kiedy wszystkie siedem kul znalazło się razem, zaczęły lekko świecić wewnętrznym blaskiem.
  - Gotowi? - zapytała Garnet, bardzo ładna kobieta nosząca, jak większość białowłosych kosmitów - poza Cinna - strój przypominający nieco zubożoną wersję saiyańskiego pancerza.
  - Jak najbardziej - potwierdził Zidane.
  - Przybądź Shen Longu, Boski Smoku i spełń nasze życzenia!
  Niebo nagle zasnuły chmury i zrobiło się ciemno jakby zaczęła już zapadać noc, siedem Smoczych Kul rozbłysło, przemieniając się w świetlistą smugę, która z kolei uformowała postać potężnego wężowatego smoka - Shen Longa.
  - Wypowiedzcie swe życzenia - powiedział swym charakterystycznym głosem Boski Smok. - Pamiętajcie jednak, że mogę spełnić nie więcej niż trzy...

Koniec rozdziału piętnastego.


-> Wstęp <- | Rozdział XIV <- | -> Rozdział XVI

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.