Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część pierwsza: Umierające Gwiazdy

Wstęp
001 | 002 | 003 | 004 | 005 | 006 | 007 | 008 | 009 | 010 | 011 | 012 | 013 | 014 | 015 | 016 | 017 | 018 | 019 | 020 | 021 | 022 | 023

Rozdział XVI - Zawodność Kamehamehy

  Brolly ruszył do ataku charakterystycznie, na swój sposób, sunąc tuż nad podłożem. Gohan spodziewał się tego - wiedział, że legendarny Super-Saiyan jest przyzwyczajony do znacznej przewagi nad przeciwnikiem. To był jego słaby punkt. Niestety, chyba jedyny.
  Syn Goku w ostatniej chwili aktywował moc Mystica, z trudem zablokował pierwszy cios przedramieniem i skontrował kopniakiem z półobrotu. Brolly, nie nawykły do parowania ciosów przyjął go "na klatę", a ściślej - na twarz. Oberwał tak mocno, że okręcił się wokół własnej osi i niemal upadł. Gohan wyczuł swoją szansę i poprawił sierpem w podbródek oraz kilkoma mocnymi ciosami w korpus, kończąc kombo kopem w twarz. Brolly postąpił bezwładnie kilka kroków do tyłu i upadł.
  "Niesamowite" - pomyślał Gohan. - "Naprawdę wygrywam z Brollym, jak więc mogłem dać się zabić temu dupkowi, Cellowi?"
  Wielki Saiyan podniósł się, ryknął wściekle i zaatakował ponownie. W tym momencie Gohan odkrył i wykorzystał jego drugi słaby punkt - brak dobrej techniki walki. W końcu, po co pracować nad techniką jeśli jest się legendarnym Super-Saiyanem? Syn Goku zręcznie wywinął się w uniku przed topornym, choć mocnym ciosem, i - przy jednoczesnym skręcie bioder - wbił przeciwnikowi łokieć tuż poniżej łopatki. Brolly zawył i błyskawicznie kopnął z półobrotu na oślep. Tego Gohan się nie spodziewał i nie miał szans uniknąć. Trafiony, poleciał do tyłu, rozbijając się o resztki jakiegoś piekielnego budynku. Zanim zdążył wstać, oberwał zielonym ki-blastem, który zrównał z ziemią wszystko w promieniu kilku metrów. Na szczęście dla syna Goku, dostał tylko jednym pociskiem - szybka reakcja uchroniła go przed kolejnymi. Ki-blasty Brolly'ego były mocne, ale powolne i ktoś odpowiednio szybki nie miał problemów z ich uniknięciem. Wykorzystał to i ruszył na przeciwnika, manewrując pomiędzy ostrzałem. Trzasnął legendarnego SSJ z całej siły w twarz, ogłuszając na moment. Wtedy odskoczył dwa kroki do tyłu i skoncentrował ki.
  - KAAA-MEEE-HAAA-MEEE-HAAAAAAAAA!!!
  Potężna fala ki trafiła wielkiego Super-Saiyana, wywołując potężną jasną eksplozję od której zachwiały się fundamenty piekła i powstał potężny krater. Tym razem jednak Brolly został najwyraźniej niedoceniony, gdyż - już jako USSJ - wyskoczył z powstałej kuli ognia, potężnym ciosem niemal nokautując syna Goku. Zanim Gohan upadł, oberwał jeszcze ki-blastem...

  Vegeta ruszył płynnie, niemal powoli. Kiedy zbliżył się do Goku ten zamachnął się celując sierpem w głowę przeciwnika, trafił jednak w widmo. Vegeta był już za nim i uderzył go wierzchem pięści w tył głowy. Zamroczony Goku poleciał odruchowo do przodu i odwrócił, chcąc zyskać na czasie i zorientować się, gdzie jest jego przeciwnik. Książę był jednak za szybki, wyprzedził go o krok i w momencie gdy Goku wykonywał zwrot, otrzymał potężne uderzenie łokciem w twarz. Kiedy chciał skontrować, Vegeta odbił się od jego, wyrzuconego do zadania ciosu, ramienia i, przeskakując za przeciwnika, strzelił mu w plecy ki-blastem.
  Goku poleciał bezwładnie w dół, tylko dzięki swemu doświadczeniu nie wbijając się w podłoże, lecz w miarę płynnie na nie opadając. Jego przeciwnik jednakże też był już na ziemi.
  Kopnięty z półobrotu Goku przeleciał kilkanaście metrów i bezwładnie padł. Vegeta spokojnym ruchem wyciągnął dłoń w jego kierunku.
  - Big Bang Attack - powiedział niedbale.
  Pocisk trafiając Goku wywołał tak silną eksplozję, że wstrząsnęła ona całą okolicą, Saladin i król Vegeta z trudem utrzymali równowagę.
  - Ten twój Son Goku przegrywa - rzucił sucho Saladin. - Może powinienem mu pomóc?
  - Nie jesteś w stanie się z nimi mierzyć - skwitował to król.
  - Mam jeden sposób. - Młodszy Saiyan skoncentrował w dłoni spory, okrągły pocisk ki.
  - Czy to...?
  Saladin pokiwał głową.
  Vegeta tymczasem podniósł swego przeciwnika za ubranie. Goku dyszał ciężko i widać było, że tej walki już nie wygra. Stracił zbyt wiele energii.
  - Uważałeś się za lepszego ode mnie - powiedział książę. - I jak się teraz czujesz? Jesteś zdziwiony, że aż tak się wzmocniłem? - zapytał retorycznie. - Zawsze wyprzedzałeś mnie o krok, a ja nie wiedziałem dlaczego. No i proszę, wystarczyło tylko odkryć tajemnicę twojej mocy i stałeś się żałosnym robakiem, którego wystarczy zdeptać, by nie psuł swoją obecnością krajobrazu.
  - Nie... mam pojęcia... o czym mówisz... Vegeta... - powiedział Goku.
  - Dla ciebie "książę Vegeta". - Głos niskiego Saiyana nadal był spokojny, zbyt spokojny. - Nie zgrywaj większego idioty niż jesteś. Mam na myśli Świętą Wodę, którą wypiłeś. Dlatego tak żałosny smieć jak ty był w stanie pokonać mnie, elitarnego wojownika.
  Goku zdziwiły te słowa, ale nie miał teraz czasu się nad nimi zastanawiać. Vegeta był zdekoncentrowany i należało to wykorzystać.
  Na oślep wystrzelił z obu rąk pociski ki mniej więcej tam, gdzie znajdowała się twarz księcia. Syn Bardocka odskoczył do tyłu i skoncentrował ki.
  - KAMEHAMEHA!!!!! - krzyknął, używając całej pozostałej w nim energii do stworzenia fali ki, która trafiła jego przeciwnika. Tym razem Goku wykorzystał do ataku nawet najgłębsze rezerwy swego ki swego organizmu i była to zdecydowanie najpotężniejsza Kamehameha jaką kiedykolwiek wystrzelił. Biało-niebieska eksplozja o promieniu dobrych stu metrów wstrząsnęła okolicą. Puszczona bardziej w kierunku powierzchni bez najmniejszych wątpliwości w jednej chwili zniszczyłaby Ziemię. Goku jednak zaatakował mniej więcej poziomo, a nawet nieco pod kątem, w górę. Gdyby ktoś obserwował planetę z kosmosu dostrzegłby jak strumień ki opuszcza atmosferę i znika gdzieś w czeluściach wszechświata.
  Goku podparł się rękami, nie był w stanie utrzymać choćby pierwszej formy Super-Saiyana, po dłuższej chwili, kiedy dym i kurz rozwiał się, syn Bardocka dostrzegł, że Vegeta leży na dnie krateru poobijany.
  "Chyba trochę przegiąłem, mam nadzieję, że go nie zabiłem" - pomyślał. Sam nie był w dużo lepszym stanie. - "Zaraz wykituję jak nie zjem jakiejś senzu".

  Gohan podniósł się tak szybko jak mógł. Teraz po prostu musiał liczyć na szybkość, gdyż Brolly jako USSJ miał zbyt dużą przewagę mocy. Legendarny Super-Saiyan leciał właśnie w kierunku syna Goku. Pół-Ziemianin zręcznie wyminął szarżę przeciwnika i strzelił mu ki-blastem w plecy. Brolly odwrócił się i zamachnął trafiając Gohana w podbródek. Jakimś cudem syn Goku nie został ogłuszony i skontrował kopiąc z wyskoku w twarz przeciwnika, a następnie poprawił kopniakiem z półobrotu. Brolliego odrzuciło o kilka metrów, to wystarczyło Gohanowi.
  - MASENKO!!!
  Pomarańczowa fala ki trafiła legendarnego Super-Saiyana, zamraczając go na chwilę. Gohan nie przerwał ataku, zaczynając wystrzeliwać dziesiątki małych pocisków ki w kierunku syna Paragasa. Co prawda nigdy nie był zbyt dobry w Renzoku Energy Dan, ale z tej odległości po prostu nie mógł nie trafiać. Atak trwał dobre pół minuty, po którym to czasie zmęczony Gohan ciężko dysząc usiadł na podłożu. Dym i kurz opadły, ukazując leżącego w nieregularnym kraterze Brolly'ego, który powrócił do ciemnowłosej formy Saiyana.
  Gohan odetchnął z ulgą.
  "Kaio, jesteś tam? Pokonałem Brolly'ego..."

  Eksplozja ataku Goku rozproszyła uwagę Saladina i jego własny pocisk zniknął. Po chwili król Vegeta i jego syn podlecieli do potarganego Saiyana, który wyglądał jakby miał zaraz upaść.
  - A więc wygrałeś - powiedział sucho król Vegeta. - To dobrze.
  - Jak to się stało, że obaj jesteście Super-Saiyanami? - zapytał Saladin.
  - To dłu... - zaczął Goku, kiedy nagle tknięty jakimś przeczuciem spojrzał w kierunku leżącego Vegety.
  Książę Saiyanów wstał jednym szybkim ruchem i rzucił rywalowi wściekłe spojrzenie.
  - Widzę, że nadal walczysz do końca!!! - Goku z pewną ulgą usłyszał w głosie Vegety wściekłość, ten poprzedni spokój był zbyt nienaturalny. - Dobrze, w takim razie to już naprawdę twój koniec!!!
  Książę zaczął unosić się w powietrze, jednocześnie aktywując aurę ki.
  - Co on chce zrobić? - zapytał król.
  - Ma chyba zamiar zniszczyć Ziemię!!! - krzyknął Goku, zaczynając szukać swojej sakiewki z senzu, kiedy już ją znalazł okazało się, że została niemal całkowicie spopielona w jednym z ataków Vegety. - Królu, masz jeszcze jakieś fasolki?
  - Hę?
  Vegeta skoncentrował ki.
  - FINAL FLASH!!

  Android #17 z ukrycia obserwował trójkę białowłosych wojowników, którzy właśnie wezwali Boskiego Smoka. Zdawał sobie sprawę, że tylko on może ich powstrzymać, ale wyraźnie widział też, że interwencja równałaby się samobójstwu.
  - No, Cinna - powiedziała kobieta z uśmiechem. - Tylko dzięki tobie zebraliśmy Smocze Kule, więc to do ciebie należy zaszczyt wypowiedzenia życzeń.
  Cinna uśmiechnął się krzywo.
  - Zaufacie takiemu podłemu przestępcy jak ja? - zapytał ironicznie.
  - Mów do smoka, nie do nas - rzucił drugi z mężczyzn, Zidane.
  - Dobrze. A więc, smoku, chciałbym abyś przywrócił do istnienia naszą ojczystą planetę, Yasan i wskrzesił wszystkich jej mieszkańców.
  - Dobrze - powiedział Boski Smok, a jego oczy zabłysnęły charakterystycznie. - Zrobione - powiedział po chwili.
  - Skąd mamy wiedzieć, że to prawda? - zapytał niepewnie Cinna.
  - Będziecie musieli uwierzyć mi na słowo - odpowiedział Boski Smok, urażony. - Magiczne istoty spełniające życzenia nie kłamią.
  - Dobrze już, dobrze. Mam drugie życzenie. Chciałbym, żebyś przeniósł na Yasan wszystkich Lanfa-jin z Ziemi... - przerwał na moment. - Poza mną.
  - Co? - zapytała Garnet, ale zanim Cinna mógł odpowiedzieć, zniknęła, a tuż po niej rozpłynął się także Zidane, drugi białowłosy.
  - Załatwione - powiedział Shen Long. - Czy masz trzecie życzenie?
  - Hmm, niech no się zastanowię...
  - To nie będzie konieczne - przerwał mu Android #17, wychodząc z ukrycia. - Ja bardzo chętnie skorzystam.

  Nastąpiło coś, czego nikt chyba się nie spodziewał. W miejscu, gdzie w powietrzu wisiał Vegeta nastąpiła potężna eksplozja ki, z której saiyański książę wypadł bezwładnie, spadając na grunt. Jego włosy miały czarna barwę.
  - Co to było? - zapytał Saladin.
  - Nie wiem - odpowiedział Goku, podbiegając do Vegety, który nagle skulił się, jakby w bólu i krzyknął przeciągle.
  - Synu, co się z tobą dzieje!? - krzyknął król.
  Vegeta po raz kolejny wrzasnął, czuł się jakby ktoś od wewnątrz rozrywał mu wnętrzności.
  - Szybko, dajcie mu senzu! - podpowiedział Goku.
  - Masz, synu zjedz to. - Król Vegeta włożył księciu do ust ziarenko fasoli i zmusił go do przełknięcia.
  Rany Vegety zabliźniły się, ale senzu tylko złagodziło ból. Saiyan przestał co prawda krzyczeć, ale nadal nie był nawet w stanie normalnie mówić.
  - Kakarotto... wygrałeś...
  - O czym ty gadasz Vegeta?
  - To coś... mnie zabija... czuję to...

Koniec rozdziału szesnastego.

Kto wypowie trzecie życzenie?


-> Wstęp <- | Rozdział XV <- | -> Rozdział XVII

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.