Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część druga: Wróg

024 | 025 | 026 | 027 | 028 | 029 | 030 | 031 | 032 | 033 | 034 | 035 | 036 | 037 | 038 | 039 | 040 | 041 | 042 | 043 | 044 | 045 | 046 | 047 | 048 | 049 | 050 | 051 | 052 | 053

Rozdział XXX - Nocna akcja w Capsule Corp
 
  - Gohan! - przywitał jednego ze swych najlepszych przyjaciół Trunks, oczywiście paradujący z obowiązkową aureolką nad głową.
  - Trunks! Cieszę się, że cię widzę... Eee... to znaczy... Wiesz, przykro mi że nie żyjesz, ale...
  - Daruj sobie. Już przez to przechodziłem - powiedział syn Vegety.
  - Aha.
  - Znam też całą sytuację. Dzięki Kaio słyszałem wszystkie rozmowy z Capsule Corp.
  - To mi oszczędzi wyjaśnień - przyznał Gohan. - Wygląda, że czeka nas tu razem długie czekanie.
  - No... Nie jesteśmy sami. - Trunks wskazał całą grupę wojowników stojących za nim, byli to uczniowie czterech Kaio. - Poznałeś już Paikuhana?
  - Osobiście nie.
  Do Gohana podszedł zielonoskóry osobnik przypominający nieco Piccolo, nosił nawet podobny strój.
  - Gohan poznaj Paikuhana, Paikuhan poznaj Gohana - przedstawił ich sobie Trunks, który spędziwszy tu cały dzień zdążył już się zaprzyjaźnić z większością obecnych tu wojowników.
  - Syn Son Goku, jak rozumiem - powiedział Paikuhan, podając Gohanowi dłoń.
  - To ja, to zaszczyt poznać słynnego Paikuhana..
  Dotknąwszy dłoni Paikuhana Gohan poczuł coś dziwnego. Jakby skądś znał tę ki... Kiedyś już się z nią spotkał, nie potrafił sobie jednak przypomnieć kiedy.
  - Jaka jest sytuacja tu w zaświatach? - zapytał syn Goku.
  - Nadzwyczaj dobra - powiedział Północny Kaio. Okazuje się, że nie brakuje prawie nikogo. Poza Cellem, Babidim, Gero i Brollim nie ma tylko Ginyu Force, a oni są raczej niegroźni. Freezer, Cooler, Slug, Bojack i wszyscy ich ludzie są na miejscu. Potwierdziliśmy też, że Uubu i Piccolo nie zginęli. Tu ich nie ma.
  - To dobrze.
  - Zadziwiająco! - powiedział Kaio. - Ciekawe, że nasz tajemniczy wróg nie kazał wskrzesić więcej pomocników dla siebie.
  - Może wybrał tylko tych którym ufa? - zaproponował Trunks.
  - Wskrzeszenie Brolliego temu przeczy - stwierdził Gohan. - On jest zbyt nieprzewidywalny, by można mówić o zaufaniu. - "A ja go zostawiłem na Ziemi..."
  - Musi się kierować jakimiś innymi kryteriami... - zasugerował Paikuhan.
  - Powinniśmy się skupić na treningu, mamy tylko rok czasu. - powiedział Gohan, w duchu postanawiając rozgryźć motywy ich przeciwnika.
  - Najpierw warto, żebyście porozmawiali z Rou-Kaioshinem, czeka już na was trzech.
  - A więc chodźmy.
 
  Wieści, które przekazał wojownikom Rou-Kaioshin wywołały u Gohana kolejny zawrót głowy.
  - Co masz na myśli mówiąc, że Wschodni Kaioshin zniknął?
  - Dokładnie to, co mówię. Nie wiemy gdzie jest i to już od kilku miesięcy. Goku miał go odnaleźć. Szukał go po całej Megagalaktyce, a nawet dalej, jednak bez skutku.
  - To dlatego przerwał trenowanie Uubu... - domyślił się Gohan.
  - Goku jednak złapał kilka tropów. Podążając po śladzie teleportacji dotarł między innymi na Yasan i Yarosh, odwiedził też Północną Megagalaktykę
  - To przecież planety, z których przybyli tu ci wszyscy kosmici! - powiedział Trunks. - Na nich pojawił się ten nasz tajemniczy wróg.
  - Tak, wygląda na to, że Kaioshin pierwszy zorientował się w sytuacji - zauważył Paikuhan. - Czyżby sam chciał powstrzymać tego "kogoś"?
  - Dlaczego od razu nie poprosił nas o pomoc? - zapytał syn Vegety. - Przecież jesteśmy przyjaciółmi...
  - No cóż... - powiedział Rou-Kaioshin. - Nasz młody bóg mógł się czuć trochę niedoceniany. Nie zapominajcie, że fuzja z Kibitem bardzo go wzmocniła. Może uważał, że sam sobie poradzi.
  - Ale nie wrócił, więc prawdopodobnie przegrał - zwrócił uwagę Gohan.
  - Nie żyje? - zdziwił się Trunks.
  - Trafiłby tutaj - sprzeciwił się stary bóg. - Najprawdopodobniej jest gdzieś uwięziony. Może dokładnie w tym samym miejscu gdzie ukrywają się Gero i Babidi.
  - Niezależnie od tego gdzie są - powiedział Gohan. - Bez techniki teleportacji i tak go nie znajdziemy. Musimy zaczekać na powrót Goku. Tymczasem powinniśmy wziąć się za trening. Nie wiadomo co takiego szykują nam Gero i Babidi.
 
  Bra nie mogła zasnąć, było po prostu za gorąco. Jej kołdra już dawno leżała na podłodze, ale nawet otwarte okno nie pomagało... wręcz przeciwnie, sprowadziło komary. Za każdym, razem gdy sen się zbliżał, rozbudzała się z wrażeniem, że jest w dżungli. Sama.
  Wyszła z łóżka z zamiarem zdobycia wody i krytycznie spojrzała na Marron, która spała jak zabita na łóżku obok. Córka Kuririna i #18 miała do powrotu swych rodziców zamieszkać w Capsule Corp, podobnie jak wszyscy współpracujący teraz z Z-Warriors kosmici. O ile można ich było tak określić. W końcu sama była "pół-kosmitką".
  Cicho wymknęła się z pokoju i zaczęła iść w stronę kuchni, po drodze jednak coś przykuło jej uwagę. Z jednego z pomieszczeń wyraźnie słyszała cichy głos, czyżby ktoś rozmawiał? O tej porze? Bra ostrożnie podeszła do drzwi zza których słychać było głos, były one lekko uchylone.
  Czy nie był to pokój tego całego Brolliego?
  Młodsza siostra Trunksa zajrzała chyłkiem przez szparę między drzwiami a futryną, w pokoju poza leżącym na łóżku Brollim nie było nikogo, Saiyan niechybnie mówił przez sen.
  Błyskawicznie podejmując decyzję, dziewczyna jednym płynnym ruchem otworzyła drzwi, wchodząc do pokoju. Od razu zobaczyła, że Brolly spał bardzo niespokojnie, zupełnie jakby śnił mu się jakiś koszmar.
  - Ka... karotto... Kakarotto... - z wysiłkiem wyszeptał legendarny Super-Saiyan, na jego czole widać było obfity pot.
  "Kakarotto?" - pomyślała. - "Czy nie tak tata mówi na Son Goku?"
  Nagle z korytarza dobiegł ją jakiś dźwięk, ktoś szedł w jej stronę!
  "O Dende!" - pomyślała Bra. - "Jeśli mama mnie tu nakryje, to mam szlaban do końca życia!"
  Błyskawicznie wypadła na korytarz, tam jednak wpadła na coś, odbijając się niczym od ściany i boleśnie upadając.
  - AU! - syknęła, zauważając jednocześnie, że wpadła na jednego z tych białowłosych kosmitów, tego wysokiego, o imieniu Blank. Jego przyjaciel, Cinna, stał tuż za nim.
  - A co panienka robi tutaj o tej porze? - zapytał podejrzliwie Cinna rzucając okiem na posłanie Brolliego. - Podgląda?
  Bra zaczerwieniła się, ale prychnęła demonstracyjnie odwracając głowę.
  - Nic z tych rzeczy, ja tylko...
  - Proszę nie kończyć - powstrzymał ją Cinna. - My właśnie w tej samej sprawie. - Blank podał córce Bulmy dłoń i pomógł jej wstać, następnie Lanfani weszli do pokoju Brolliego i zbliżyli się do jego posłania. Legendarny Super-Saiyan nadal powtarzał imię Kakarotto.
  - W kółko mówi o tym samym - stwierdził Cinna. - Wiesz o co chodzi?
  - To chyba jakieś imię - zauważył Blank.
  - Tak, tak mówi mój ojciec na Son Goku.
  - Kto na kogo? - zapytał łagodnie Cinna.
  - Aha, mój ojciec to Vegeta, a Son Goku to ojciec Gotena i Gohana.
  - Może coś więcej... - kosmici nadal nie zapamiętali wszystkich imion.
  - To oni połączyli się w fuzji w tego Vegetto - wyjaśniła półsaiyanka.
  - Aha, teraz kojarzę. Wiesz może dlaczego ten tutaj w kółko powtarza to imię?
  - A skąd mam wiedzieć?
  - Aha. I tak dzięki.
  Po chwili milczenia Bra zapytała.
  - Co teraz zamierzacie zrobić?
  - Nic ważnego. - Głos Cinna przybrał strasznie monotonną barwę. - Zauważ, że jesteś bardzo śpiąca.
  Bra ziewnęła przeciągle.
  - Pójdziesz teraz spać i zapomnisz o tym, co się tu stało - dodał Cinna.
  Dziewczyna bez słowa wyszła i wróciła do swojego pokoju.
  - Czasami mnie przerażasz - powiedział Blank.
  - I kto to mówi, co?
  Blank uśmiechnął się wrednie i zapytał:
  - To co zamierzasz teraz zrobić?
  - Wejdę na chwilę do jego umysłu i sprawdzę o co tu biega. Zaczekaj.
  Cinna nachylił się nad śpiącym Brollim i przyłożył wskazujący i środkowy palec prawej dłoni do skroni Saiyana. Legendarny SSJ natychmiast przestał się ruszać, jego oddech się uspokoił.
  Blank milczał, wiedząc, że nie może teraz przeszkadzać przyjacielowi w koncentracji. Najmniejszy błąd mógł spowodować tragedię podczas fuzji umysłów. Oddech Cinna spowolnił, a potem zatrzymał się.
  Minęło kilka minut, gdy niespodziewanie jego niski przyjaciel otworzył oczy, gwałtownie wciągnął powietrze i cofając się o krok upadł.
  - Wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony Blank.
  - Mniej więcej - odpowiedział Cinna, z trudem łapiąc powietrze. - Chyba mamy kłopoty...
  - Nic nowego - skomentował wyższy Lanfan.
  - Ten Saiyan został uwarunkowany... Coś jakby moje zdolności hipnotyczne, ale na znacznie wyższym poziomie.
  - Kto mógłby to zrobić?
  - Nie mam pojęcia - odpowiedział szybko Cinna, zbyt szybko - ale musiałby to być ktoś niewiarygodnie potężny. To coś, co przerasta moje wyobrażenie...
  - Mamy kłopoty... - powiedział Blank. - Tym razem chyba wmieszaliśmy się w coś co nas przerasta.
  - Przecież przed chwilą to powiedziałem... - uśmiechnął się cierpko Cinna - No, ale będziemy sobie radzić w miarę możliwości. Ten tu Saiyan został uwarunkowany na bezwzględną nienawiść do pewnego innego Saiyana, właśnie tego Kakarotto, a poza tym na agresję w ogóle.
  - Jak mocne to uwarunkowanie?
  - Totalna schiza, czyli obsesja absolutna.
  - Rozumiem... Coś jak nasz król Gebacca i ten cały Vegeta.
  - Coś w tym guście... - zachichotał Cinna. - Może nawet gorzej. Na szczęście uwarunkowanie było jednorazowe i nie odnawiane od wielu lat, więc pewnie uda mi się na nie wpłynąć.
  - Zlikwidujesz to? - zapytał Blank z nadzieją w głosie.
  - Nie. Na to jestem za cienki. Myślę, że mogę to trochę zmodyfikować w jego umyśle... Powiedzmy skierować tę obsesję na kogoś innego... No, może także trochę je osłabić.
  - To raczej nie rozwiązuje sprawy - zmarkotniał wyższy Lanfan.
  W tym momencie Cinna jakby na coś wpadł, Blankowi powiedział to wyjątkowo wredny uśmiech na jego twarzy.
  - Chyba mam pomysł... Po prostu idealny.
 
  Vegetto stał przed salą grawitacyjną tupiąc niecierpliwie. Wyglądało na to, że był trochę wściekły. W pewnym momencie Saiyan stracił cierpliwość, zapukał głośno i krzyknął dość rozpaczliwie.
  - Hej, teraz moja kolej!
  Nie otrzymał odpowiedzi.
  - Toaleta to nie tutaj - skomentował Saladin, podchodząc, zaciekawiony hałasem.
  - Wiem! To moja... To znaczy Vegety... sala grawitacyjna, chciałem tam potrenować.
  - Ale?
  - Zajął ją twój ojciec! Siedzi tam już ze dwie godziny!
  - Naprawdę? - zdziwił się młodszy syn króla Vegety. - Ta sala jest taka skuteczna?
  - Oczywiście. To jej Vegeta zawdzięcza swoją moc!
  - Aha, to wiele wyjaśnia... Cóż, powodzenia. - Saladin obrócił się na pięcie chcąc odejść, jednak Vegetto zatrzymał go kładąc mu rękę na ramieniu.
  - Hej, a co ty na to, żeby ze mną potrenować?
  Saladin był nieco zaskoczony tym pytaniem, ale nie dał się zbić z tropu, jedynie jego ogon zaczął się lekko kiwać na boki.
  - Całkiem niezły pomysł - odpowiedział w końcu. - Wszyscy twierdzą, że jesteś taki mocny, ale ja cię jeszcze nie widziałem w walce.
  - Doskonale...

Koniec rozdziału trzydziestego.


-> Wstęp <- | Rozdział XXIX <- | -> Rozdział XXXI

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.