Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część druga: Wróg

024 | 025 | 026 | 027 | 028 | 029 | 030 | 031 | 032 | 033 | 034 | 035 | 036 | 037 | 038 | 039 | 040 | 041 | 042 | 043 | 044 | 045 | 046 | 047 | 048 | 049 | 050 | 051 | 052 | 053

Rozdział XXXVI - Sala Ducha i Czasu
 
  Goten strzelił ki-blastem, następnie rzucił się do przodu, wyprzedził pocisk i zablokował go skrzyżowanymi ramionami. Źle obliczył siłę strzału i eksplozja odrzuciła go do tyłu, ale o dziwo młody Saiyan zatrzymał się względnie miękko na jakiejś przeszkodzie. Syn Goku odwrócił się i ze zdziwieniem ujrzał swego własnego ojca.
  - Ta... tato?
  - Cześć, Goten. Nie wiedziałem, że tu trenujesz. To się świetnie składa.
  - Tato? To naprawdę ty?
  - Oczywiście. Chodź, musimy porozmawiać z Dendem.
  Ogłupiały Goten podążył za ojcem, który od razu skierował się na drugą stronę pałacu i podszedł do obserwującego Ziemię Dendego.
  - Goku! Bardzo miło cię widzieć! - rzucił wszechmogący.
  - Mnie także, Dende. Mam do ciebie prośbę...
  - Wszystko co tylko w mojej mocy, Goku - powiedział uśmiechnięty Nameczanin.
  - Chciałbym przez jeden dzień skorzystać z Sali Ducha i Czasu.
  Dende wyraźnie się zmieszał.
  - Widzisz, ten tego, Piccolo wyraźnie zabronił mi kogokolwiek tam wpuszczać bez jego nadzoru.
  - Ten zakaz chyba mnie nie dotyczy, co? Wiem na jakiej zasadzie działa ta sala. Chyba nie boisz się, że tam coś zepsuję?
  - No nie, chociaż pamiętasz co było ostatnio?
  - Tak. Piccolo sam zniszczył wejście, żeby Buu nie mógł się wydostać, na szczęście Shenlong wszystko później odtworzył. Uwierz mi Dende, wiem co robię i potrzebuję tej sali. Sam wiesz, co się dzieje. Nie prosiłbym cię o to, gdyby to nie było ważne.
  - No dobrze, zgoda - powiedział Nameczanin.
  - Doskonale! Goten szykuj się!
  - Że co? - zapytał jego kompletnie zaskoczony syn.
  - Nie lubię trenować w samotności, poza tym ty także musisz się trochę wzmocnić, prawda?
  - No tak, racja... - przyznał Goten.
  - Najpierw jednak powinniśmy coś zjeść.
 
  ***GLEBA***
 
  Niecałe pół godziny później Goku i Goten przekroczyli drzwi do Sali Ducha i Czasu. Ten trening zawsze całkowicie zmieniał oblicze wojownika, jednak nawet w swych najśmielszych wyobrażeniach dwaj Saiyani nie mogli przypuszczać jak bardzo wpłynie na ich życie.
  Nie wiedzieli też, że byli obserwowani.
  - Tak... To idealny moment, żeby uderzyć... Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej okazji...
 
  - Ależ tu gorąco - powiedział Goten, ocierając pot z czoła, Goku tylko się uśmiechnął.
  - Właśnie dlatego to tak dobre miejsce do treningów. Niesprzyjające warunki są częścią ćwiczeń.
  - Pamiętam, że byłem tu już kiedyś z Trunksem, ale wtedy nie było tu aż tak źle.
  - To dlatego, że sala zmienia warunki zależnie od mocy tych, którzy tu wejdą. Dostosowuje się do każdego trenującego. Jak wspominałem, to doskonałe miejsce.
  - Ty także już tu trenowałeś, prawda? - Goten doskonale o tym wiedział, ale chciał usłyszeć tę opowieść z pierwszej ręki.
  - Oczywiście. Przed walką z Cellem. Spędziliśmy tu z Gohanem prawie cały dzień, czyli rok.
  Goten skinął głową, Goku mówił dalej:
  - Później przez tydzień odpoczywaliśmy do rozpoczęcia Cell Game. Vegeta uparł się, żeby trenować drugi raz, ale jego organizm nie zdążył odetchnąć po pierwszym razie i drugi trening prawie nic mu nie dał. Z nami będzie inaczej.
  - Rozumiem - powiedział Goten.
  - Więc nie ma co zwlekać. Zaczynamy. - Goku rzucił jakąś dużą sakiewkę, a raczej małą torbę, na jeden ze stolików.
  - Co to?
  - Senzu. Wstąpiłem po drodze do Karina.
  Goten przeraził się trochę ilością magicznej fasolki.
  - Dlaczego aż tyle? - zapytał niepewnie.
  - Uwierz mi, przyda nam się. Tym razem nie zamierzam się tu obijać, mam trochę do nadrobienia.
  Goten przełknął ślinę. Miał dziwne wrażenie, że dopiero pozna znaczenie słów "ciężki trening".
 
  - Zwracam się z tym do was, bo słyszałem, że jesteście najlepsi - powiedziała tajemnicza postać, której Redinn widział tylko kontury. Wielu jego zleceniodawców wolało pozostać anonimowymi. - Najskuteczniejsi zabójcy w galaktyce, czy nie tak o was mówią?
  - Niektórzy - odpowiedział Redinn. - Czego dokładnie od nas oczekujesz?
  - Nic wielkiego. Chciałbym tylko, żebyście zniszczyli pewne miasto.
  - Zniszczyć miasto? - odezwał się Ch'nul, towarzysz broni Redinna. - Toż to zabawa, nie zadanie.
  - Jeżeli płatność będzie zgodna z obietnicą, możemy się tym zająć - stwierdził sucho drugi z jego przyjaciół, Tseafkrab.
  - W tym jest jakiś haczyk. - Ch'nul zawsze był podejrzliwy i słusznie, w tym zawodzie nie trafiały się "łatwe okazje".
  - Musicie rozumieć, że na traficie na pewien opór - odpowiedział zleceniodawca. - Ale to chyba oczywiste.
  - Oczywiste - potwierdził Redinn. - Jakie to miasto? I jaka planeta?
  - West Capital - powiedział spokojnie tamten. - Na Ziemi.
  - Ziemia? To musi być gdzieś na drugim końcu wszechświata! Jak niby mamy tam dotrzeć? - podniósł głos Ch'nul.
  - Teleportuję was.
 
  - Nie wahaj się Goten. Podobno osiągnąłeś SSJ2. Pokaż mi na co cię stać!
  - No dobrze - powiedział niepewnie Goten, koncentrując ki. Po chwili jego aura eksplodowała, a ciało pokryły wyładowania elektryczne, ponieważ młody Saiyan nadal miał długie włosy wyglądał niemal jakby osiągnął SSJ3.
  - Brawo! - powiedział Goku. - Ale mimo wszystko twoja ki jest dużo słabsza niż Gohana kiedy on pierwszy raz przemienił się w Super-Saiyana drugiego stopnia...
  - No cóż, chyba nie jestem tak silny jak on...
  - Zobaczymy...
  Goku rozpoczął koncentrację, Goten z przerażeniem czuł jak ki jego ojca rośnie, uwolniona nagle energia oślepiła go na moment, kiedy znowu ujrzał ojca ten był już na trzecim stopniu SSJ.
  - Gotów? - zapytał Goku, jego zimne spojrzenie nie nastrajało Gotena specjalnie optymistycznie.
  - No... Ten, tego... - powiedział niepewnie.
  - Świetnie. - Goku ruszył na syna, znikając w połowie drogi, Goten nie tylko przestał go widzieć, ale nie czuł nawet jego ki, przynajmniej przez ułamek sekundy, zanim Goku nie pojawił się z powrotem tuż za nim i nie uderzył go łokciem w plecy. Goten bezwładnie poleciał do przodu, Goku zmaterializował się na torze jego lotu i trafił go potężnie pięścią w twarz, a następnie poprawił ki-blastem z obu rąk.
  Goten wyleciał z eksplozji i wylądował ciężko na plecach tracąc złoty kolor włosów.
  - Tak szybko padłeś? - skomentował Goku. - Może przesadziłem... Nieważne, łap! - Saiyan rzucił synowi senzu, które upadło kilka kroków od niego, nieco poza zasięgiem rąk Gotena.
  - Nie dosięgnę... - powiedział półkrwi Saiyan.
  - Postaraj się. - Goku najwyraźniej nie zamierzał pomagać synowi.
  Goten zacisnął zęby starając się przezwyciężyć grawitację, temperaturę i ból, który przepełniał jego ciało. Ojciec zadał mu tylko kilka ciosów, ale najwyraźniej wykorzystał do tego maksimum swojej mocy. Ogromnym wysiłkiem młodszy brat Gohana przeczołgał się kilkanaście centymetrów i dosięgnął leżącej tam senzu. Chwilę potem stał już na nogach, czując się dużo lepiej.
  - No, nareszcie - powiedział Goku. - Gotów do drugiej rundy? Tym razem spróbuj stawić jakiś opór, a jak ci się nie uda, to się nie przejmuj, mamy jeszcze dużo czasu i senzu.
  "Tego się właśnie obawiam..." - pomyślał Goten, ale chcąc nie chcąc przyjął pozycję do obrony.
 
  - Brolly! Chcę jeszcze iść do tamtego sklepu - krzyknęła Bra, do niosącego stos zakupów Saiyana. - Mają tam promocję!
  Legendarny Super-Saiyan skinął głową, nie potrafił się sprzeciwić tej młodej osóbce. Ostatnio bardzo się zmienił, w głowie pozostało tylko wspomnienie dawnej nienawiści do Kakarotto. Kiedy ujrzał go wcześniej tego dnia nie poczuł agresji ani zupełnie nic innego. no może poza chęcią zmierzenia się z nim, aby udowodnić, że jest silniejszy, ale to Brolly miał także przy innych Saiyanach mieszkających w Capsule Corp.
  Bra podbiegła do wystawy na której wielkimi literami napisane było "PROMOCJA, obniżki do 50%", kiedy nagle gdzieś w pobliżu rozległ się odgłos eksplozji i jeden z okolicznych budynków nieco się zachwiał.
  - Co się... - zaczęła Bra, kiedy nagle stojący obok dziesięciopiętrowy hotel zaczął się niebezpiecznie przechylać w jej stronę.
  Początkowo zaskoczona półsaiyanka patrzyła tylko jak ściana budynku osuwa się, ale zdążyła otrząsnąć się i trzema susami odskoczyć ze strefy zagrożenia. Brolly nie zdążył, lub nie chciał. Z ogromnym łoskotem budynek zawalił się, rozsiewając ogromne ilości pyłu i gruzu po okolicy, sklep z promocją legł w gruzach.
  Przez chwilę zapanowała cisza, ale po kilkunastu sekundach spod szczątków hotelu wydobyły się cienkie promienie zielonkawego światła i moment później z gruzów wydobyła się świetlista kula ki. Wewnątrz był Brolly i uratowane przez niego zakupy.
  - No, no - dało się słyszeć jakiś głos. - Wygląda na to, że znaleźliśmy pierwszy punkt oporu.
  Oczom Brolly'ego i Bra ukazały się trzy postacie. Na przedzie stał niebieskoskóry młodzieniec o krótkich, płomiennorudych włosach, ubrany był luźne, kolorowe ciuchy. Za nim widoczny był potężnie dość nieproporcjonalnie zbudowany, łysy mężczyzna o zielonej skórze, w czymś na kształt mechanicznego stroju bojowego. Ostatnim z trójki był raczej szczupły, jasnowłosy chłopak przypominający z wyglądu mieszkańca Ziemi.
  Brolly wylądował niedaleko zawalonego budynku, zlikwidował kulistą osłonę i wręczył sklepowe paczki córce Vegety.
  - Bra, idź do domu - powiedział legendarny Super-Saiyan. - Tu za chwilę zrobi się bardzo niebezpiecznie.
  Dziewczyna nieco nieprzytomnie skinęła głową i szybkim krokiem oddaliła się. Trójka wojowników otoczyła Brolly'ego.
  - Za chwilę będziesz miał zaszczyt walczyć z Diabelskim Trio, najlepszymi zabójcami we wschodniej galaktyce.
  Brolly syknął tylko.
  - Wiesz co, Redinn - powiedział ten potężnie zbudowany. - On nie jest na tyle silny, żebyśmy musieli walczyć z nim we trójkę.
  - Racja, Ch'nul - powiedział ten o niebieskiej skórze. - A więc... Papier! Nożyce! Kamień!
  Trójka kosmitów zaczęła grać o przywilej walki z Brollim, zostawiając nieco osłupiałego Saiyana na boku. Nie wiadomo jak by się to skończyło, gdyż temperament Brolly'ego zaczynał już dawać o sobie znać, wokół niego pojawiły się zaczątki aury, jednak w tym momencie na potencjalnym polu walki pojawili się Vegeta i Saladin.
  - Patrz! - krzyknął Ch'nul. - Jest ich więcej!
  - Kim jesteście i jakim prawem niszczycie moje miasto? - zapytał spokojnie Vegeta.
  - Prawem silniejszego, robaczku - odpowiedział z uśmieszkiem Ch'nul.
  Vegeta roześmiał się nieprzyjemnie.
  - Nie rozśmieszaj mnie! Uważacie się za silniejszych ode mnie?
  Saladin wcisnął przycisk przy skauterze.
  - Ich moc oscyluje w granicach kilkunastu milionów - powiedział po chwili.
  - To świetnie. Zaczynałem się już nudzić - powiedział Vegeta.
  - Czyżby? - zapytał Redinn. - Więc może odważycie się z nami zmierzyć jeden na jednego?
  Vegeta spojrzał na Saladina i Brolly'ego. Dwaj Saiyani skinęli głowami przyzwalająco.
  - Dobra - powiedział Vegeta. - Ja biorę tego niebieskiego.
  - Ja chcę walczyć z tym wysokim - Ch'nul wskazał Brolly'ego, ten zmierzył go wzrokiem mordercy.
  - W takim razie ty, biedaku - tu Redinn wskazał Saladina - będziesz walczył z Tseafkrabem.
  - Nawet nie potrafię tego wymówić... - skomentował młodszy syn króla Vegety.
  - A więc załatwione - powiedział Vegeta. - Możecie nam dać chwilę? - rzucił w kierunku kosmitów.
  - Dla rozrywki wszystko, byle nie za długo - odpowiedział Redinn.
  - Dobra - powiedział Vegeta cicho, tak by przeciwnicy ich nie usłyszeli. - Wyczuwam, że są od nas nieco słabsi, więc powinniśmy wygrać. Z drugiej strony pewnie ukrywają swoją moc.
  - To tak można? - zapytał Saladin ze zdziwieniem.
  Vegeta nie odpowiedział, po prostu mówił dalej:
  - Ja sobie poradzę bez przyjmowania postaci SSJ, mam nadzieję, że wy się do tego nie zniżycie?
  - Ja nawet nie jestem Super-Saiyanem... - odpowiedział jego brat.
  - To samo dotyczy oozaru, Brolly?
  Legendarny SSJ wzruszył ramionami, co Vegeta wziął za odpowiedź twierdzącą.
  - I jak tam, jesteście gotowi? - krzyknął Redinn.
  - Gotowi!
  Szóstka przeciwników stanęła naprzeciw siebie, miały się rozpocząć trzy mordercze pojedynki. Z każdego z nich tylko jeden z walczących mógł ujść z życiem.

Koniec rozdziału trzydziestego szóstego.

Czy Saiyani na pewno poradzą sobie z przeciwnikami?


-> Wstęp <- | Rozdział XXXV <- | -> Rozdział XXXVII

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.