Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część druga: Wróg

024 | 025 | 026 | 027 | 028 | 029 | 030 | 031 | 032 | 033 | 034 | 035 | 036 | 037 | 038 | 039 | 040 | 041 | 042 | 043 | 044 | 045 | 046 | 047 | 048 | 049 | 050 | 051 | 052 | 053

Rozdział LI - Buu i Gokuun

  Przed Goku i Gotenem wyrósł potężny, trzydziestometrowy, szarobrązowy kształt. Nie było wątpliwości, że był to Buu, charakterystycznego "pompona" na głowie stwora nie dało się pomylić z niczym innym. Na tym jednak podobieństwo do potwora, którego Saiyani spotkali w swoim wymiarze kończyło się. Poza tym, że ten Buu był ogromny, to dodatkowo wyposażony w masywny i długi ogon, którym wymachiwał bez specjalnego wysiłku. Goku i jego syn czuli się przytłoczeni emanującą od giganta ki, ciężko ją było porównać z czymkolwiek.
  - Ta... Tato... - wyjąkał Goten. - Ma... Mam dziwne wrażenie, że ten Buu wchłonął Hildegarna.
  - Chyba masz rację - powiedział Goku.
  Nagle potwór zwrócił się w kierunku unoszących się w powietrzu Saiyanów.
  - Ka... Kakarotto... - powiedział niewyraźnie, charakterystycznym, niskim głosem.
  - Brolly! - zdążył krzyknąć Goku zanim potężny ogon nie trafił go niczym kij bejzbolowy piłeczkę. Saiyan poleciał z taką prędkością, że zniknął z zasięgu wzroku Gotena w mgnieniu oka.
  - Oż ty! - powiedział półsaiyan, posyłając w kierunku przeciwnika kilka dość silnych ki-blastów. Wszystkie rozbiły się o skórę potwora nie czyniąc mu najmniejszej krzywdy.
  - Niedobrze... - Goten, trafiony otwartą dłonią wbił się głęboko w ziemię.
 
  "A więc sytuacja przedstawia się następująco" - myślał Goku kilka kilometrów dalej. - "Mamy tu Hildegarna o umyśle Brolly'ego i zdolnościach Buu, w dodatku silnego jak sto diabłów... Nie jest dobrze. Nawet dwudziestokrotny Mega Kaioken nic mu nie zrobi..." - Saiyan położył dwa palce na czole i teleportował się do swego syna, który właśnie wydostał się spod ziemi.
  - Tato? Masz jakiś pomysł, prawda?
  - Nie. To znaczy tak... - powiedział Goku, unikając o włos ciosu Buu. - Pamiętasz plan awaryjny, który wymyśliliśmy w Sali Ducha i Czasu?
  Goten przełknął ślinę, nad jego głowa przeleciał szarobrązowy ogon.
  - Pierwszy czy drugi?
  - Pierwszy.
  - Rozumiem! - Goten położył dwa palce na czole, obaj Saiyani odteleportowali się z zasięgu wzroku potwora. Buu jednak bez trudu potrafił wyczuć ich ki, ogromne cielsko uniosło się w powietrze i z zadziwiającą prędkością poleciało za nimi.
 
  - Zbliża się! - krzyknął Goten z przerażeniem w głosie. - Ale szybki!
  - Pospieszmy się! - powiedział Goku, przechodząc z SSJ3 na SSJ2. - Gotów!?
  - Gotów!
  Saiyani stanęli obok siebie w odległości około metra.
  - Fu-sion... HA! - powiedzieli jednocześnie, wykonując charakterystyczne kroki, a przy "Ha" stykając się palcami wskazującymi.
  Nastąpiła oślepiająca eksplozja żółtej ki, kiedy światło zniknęło na miejscu ojca i syna stał jeden ubrany w charakterystyczną kamizelkę i białe spodnie osobnik otoczony żółtą aurą ki i wyładowaniami elektrycznymi. Ciężko było stwierdzić czy wyglądał bardziej jak Goku czy raczej jak Goten gdyż ojciec i syn zawsze byli do siebie niezwykle podobni.
  - Nieźle - stwierdził Saiyan - ale coś mi tu nie pasuje... - Aura wokół wojownika skurczyła się i skoncentrowała w cienkiej złotej poświacie, wyładowania elektryczne stały się rzadsze, ale za to silniejsze. - No... Perfect-SSJ2 podoba mi się znacznie bardziej.
  W tym momencie w zasięgu wzroku pojawił się Buu. Potwór wylądował ciężko, powodując przy tym dygotanie gruntu. Saiyan stracił równowagę i upadł.
  - Hej! - krzyknął wściekle. - Uważałbyś trochę! Zero finezji!
  - Kakarottoooo...!!! - ryknął olbrzym.
  - Jak już musisz wiedzieć, to mam na imię Gokuun - powiedział efekt fuzji, wstając i wyciągając przed siebie prawą dłoń w geście powitania. - Miło mi.
  Potwór w odpowiedzi wbił go w grunt błyskawicznym ciosem ogona. Przez chwilę odgłos uderzenia rozchodził się echem, potem zapanowała martwa cisza. Buu podniósł swą piątą kończynę, odsłaniając Saiyana. Gokuun nadal stał w pozycji pionowej, z ręką wyciągniętą do powitania, tyle tylko, że był wbity w ziemię na jakieś dwa metry.
  Złotowłosy wojownik wyskoczył z dziury w podłożu i złapał się obiema dłońmi za głowę.
  - Porąbało cię!?!? - krzyknął. - Wiesz jak to boli!?
  Gigant ryknął tylko i wystrzelił z ust potężną falę ki, która trafiając w Gokuuna wywołała ogromną eksplozję.
  - Zbyt wolno - stwierdził Gokuun zza pleców potwora. - Nawet Fat Gogeta by tego uniknął.
  Buu odwrócił się błyskawicznie, uderzając wierzchem otwartej dłoni. Nie trafił w nic.
  - Hej! Tu jestem! - krzyknął Saiyan lewitując tuż za przeciwnikiem. - Łap! - Gokuun przestrzelił sporą falę ki przez głowę potwora w ten sposób, że wyleciała tam, gdzie powinna być twarz tworu Bibidiego, oczywiście po tym strzale twarzy, jak i większości głowy, już nie było.
  Gigant zachwiał się i przewrócił jak kłoda na ziemię.
  - Rany... Chyba przegiąłem! - powiedział Gokuun, autentycznie zmartwiony. - Hej, stary... Nic ci nie jest?
  Rana Buu zaczęła się zabliźniać.
  - O! Regenerujesz się, to fajnie! - ucieszył się Saiyan. - Tylko, że jakoś powoli.. No, ale ja mam czas.
  Gigant zregenerował w końcu ranę i wstał szybko, znowu trzęsąc gruntem.
  "Ciekawe..." - pomyślał Gokuun. - "Jego moc jakby nieco zmalała."
  - Kakarotto!!! - ryknął znowu szarobrązowy stwór.
  - Tak, już to mówiłeś - zauważył Perfect-SSJ2, błyskawicznie podlatując do twarzy przeciwnika i uderzając go z całej siły. Buu zachwiał się i niemal upadł, jego twarz odkształciła się zabawnie.
  - Wybacz... - powiedział Saiyan. - Sam nie do końca wiem jaki jestem silny...
  Buu nadął policzki powietrzem i jego głowa powróciła do normalnego stanu. Potwór zmierzył przeciwnika wzrokiem i zaatakował, uderzając od góry obiema pięściami, następnie machnął poziomo prawą dłonią i spróbował zdeptać irytującego "insekta" potężnym zamachem nogi.
  Gokuun bawił się unikając tych ciosów. Znikał i pojawiał się coraz w to nowych miejscach, śmieszyły go niezdarne ciosy ogromnego potwora. W końcu wylądował jakieś pięćdziesiąt metrów od przeciwnika.
  - Dobra, to zaczyna się robić nudne... - powiedział. - Jesteś cienki i nie mówisz nic nowego. Dam ci się raz trafić, ale tylko raz, więc postaraj się. Pokaż na co cię stać!
  Buu ryknął i otworzył paszczę chcąc wystrzelić w przeciwnika falę ki, nagle jednak szybki ki-blast Gokuuna wleciał mu do ust eksplodując i wyrywając przy tym pół tylnej części głowy.
  Saiyan pokładał się ze śmiechu.
  - Wybacz... - powiedział przez chichot, ocierając łzy. - Nie mogłem się powstrzymać... Tak zabawnie wyglądałeś z otwartą paszczęką... To byłby grzech nie strzelić...
  Potwór ryknął z bólu, niezbyt szybko regenerując ranę.
  - Dobra, już się uspakajam... - obiecał Perfect-SSJ2. - Spróbuj jeszcze raz, obiecuję nic nie robić.
  Buu ryknął przeciągle i głośno, podnosząc obie ręce i tworząc na nich ogromną kulę ki, którą rzucił w Saiyana, jednocześnie odskakując do tyłu. Eksplozja i tak odrzuciła go znacznie dalej. Gigantyczny różowy wybuch widoczny był nawet z przestrzeni kosmicznej, zadrżała cała planeta. Podmuch wywołany przez tę eksplozję zrównał z ziemią wszystko w promieniu setki kilometrów.
 
  Boski Pałac drżał w posadach, Babidi i Hoi mieli ogromne trudności z utrzymywaniem się na nogach.
  - Może jednak nie trzeba było wypuszczać Buu? - zapytał sam siebie Babidi.
  Hoi w duchu przyznał mu rację, ich "sługa" mógł być groźniejszy niż cały oddział wrogich Saiyanów...
 
  Trudno było powiedzieć ile czasu minęło. Sytuacja nareszcie uspokoiła się, po wybuchu pozostał tylko kilkukilometrowy lej w ziemi i opadający jeszcze gdzieniegdzie pył. Gigantyczny potwór ogłuszony eksplozją, ocknął się, wstał i zaczął triumfalnie uderzać pięściami w pierś, rycząc przy tym głośno.
  - I czego tak wrzeszczysz!? - doszedł go głos Gokuuna, Saiyan małym palcem prawej ręki wiercił sobie w uchu. - Rany, chyba częściowo ogłuchłem... Troszkę przesadziłeś, zobacz jak ja teraz wyglądam!
  Kamizelka Gokuuna była postrzępiona, a długie spodnie straciły niemal całe nogawki, bardziej teraz przypominając szorty.
  Buu ryknął wściekle i uderzył przeciwnika prawym prostym. Saiyan zablokował cios, nie drgnąwszy w powietrzu nawet na milimetr.
  - Tak jak myślałem - powiedział Gokuun, odpychając pięść potwora. - Słabniesz po każdej regeneracji. Pewnie nie wchłonąłeś Hildegarna, tylko sam wtopiłeś się w jego ciało, dlatego twoje zdolności są takie ograniczone. Zobaczymy jak dobry jesteś, jeśli przetrwasz następny atak, to masz u mnie plusa.
  Gokuun skupił energię, wokół jego sylwetki pojawiła się skoncentrowana, intensywnie złota poświata. Saiyan zacisnął pięść, która zabłysła energią, a następnie machnął potężnie, miotając ki w potwora. Kilkanaście niewielkich pocisków, tak szybkich, że wyglądały jak cienkie złote smugi, przeszyło na wylot korpus potwora tworząc w nim liczne, choć małe dziury. Następnie Gokuun skoncentrował w lewej dłoni ki-blast o średnicy dobrego metra i rzucił nim w Buu.
  Kula trafiła, eksplodując potężnie i dosłownie roztrzaskując giganta na liczne kawałki. Nie były to jednostajne różowe gluty, ale nieco większe fragmenty ciała stwora, dało się nawet rozróżnić, że tu leży łokieć, a tam żebro. Na przykład.
  - No... zobaczymy czy się pozbiera... - stwierdził Saiyan.
  Buu rzeczywiście zaczął się regenerować, ale nadal bardzo powoli, odłamki ciała stwora najpierw przesunęły się w jedno miejsce, a następnie zaczęły łączyć w jego sylwetkę. Kiedy kilka minut później gigant stanął nareszcie przed znudzonym Gokuunem, jego energia była wyraźnie mniejsza niż chwilę wcześniej. Mimo to potwór wyglądał na zadowolonego.
  - I co cię tak cieszy? - zapytał Saiyan - Myślisz, że...
  W tym momencie nastąpił krótki błysk światła i Gokuun zniknął.
  - ...teraz masz szanse? - zapytał Goku.
  - ...teraz masz szanse? - powiedział w tym samym momencie stojący obok Goten.
  Saiyani popatrzyli na siebie zdziwieni.
  - Niedobrze - stwierdzili jednocześnie.
  Buu nie tracił czasu, machnął potężnie ogonem, zmiatając Son Gotena w powietrze, a następnie skoczył i ściął półsaiyana potężnie, niczym piłkę w siatkówce. Syn Goku rozbił się o ziemię co zamroczyło go na krótką chwilę. Dość długo by Buu zdołał strzelić w niego ki-blastem z paszczy.
  Eksplozja odrzuciła Goku, próbującego pomóc synowi, na znaczną odległość. Saiyan padł na ziemię, ale podniósł się od razu i ruszył ponownie.
  - Goten! - krzyknął, doskakując do nieprzytomnego dwudziestolatka. Jego syn był żywy, ale niezdolny do walki.
  Saiyan odwrócił się w kierunku giganta, który stał sobie spokojnie falując lekko ogonem.
  - Nie daruję ci tego! Możesz się pożegnać z życiem, potworze!
  - Kakarotto - powiedział powoli i wyraźnie Buu. W tym jednym słowie ukryte było wszystko co chciał przekazać przeciwnikowi: pewność siebie, lekceważenie i tłumiona nienawiść.
  Goku nienawidził tego słowa, nienawidził go od pierwszego momentu kiedy je usłyszał. Zawsze oznaczało kłopoty.

Koniec rozdziału pięćdziesiątego pierwszego.

Czy Goku zdoła samotnie pokonać Buu?


-> Wstęp <- | Rozdział L <- | -> Rozdział LII

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.