Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część trzecia: Nowe oblicza

054 | 055 | 056 | 057 | 058 | 059 | 060 | 061 | 062 | 063 | 064 | 065 | 066 | 067 | 068 | 069 | 070 | 071 | 072 | 073

Rozdział LV - Nieoczekiwane spotkanie

  - KA... ME... HA... ME.... HAAA! - strumień ki wystrzelił z dłoni Gohana i zniknął gdzieś wśród różnokolorowych chmur. Sam Gohan stał na pofalowanym i nieregularnie podziurawionym czerwonawym podłożu. Cóż, miejsce, w którym półsaiyan trenował od ponad dwóch miesięcy było dość dziwne nawet jak na standardy zaświatów. Gohan nie byłby naukowcem, i sobą, gdyby nie stworzył od razu całej teorii na temat jego powstania. Trzeba było ją jeszcze trochę dopracować, ale podstawy miała raczej solidne.
  "Nieźle" - pomyślał. - "Trening nareszcie przynosi efekty, chyba odzyskałem już dawną formę." - Półsaiyan coraz częściej przyłapywał się na tym, że im więcej trenuje tym bardziej się mu to podoba. Czuł nawet w pewnym sensie wyrzuty sumienia, że tak mało myśli o żonie, córce i swej karierze naukowej. Zresztą, przede wszystkim powinien wymyślić jakąś wymówkę dla uniwersytetu, bo niełatwo będzie usprawiedliwić roczną nieobecność.
  "Przeklęty Goku, dlaczego uleczył Vegetę, zamiast uratować mnie?"
  Gohan zatrzymał się i zastanowił nad swoimi myślami, dlaczego odruchowo pomyślał "Goku", a nie "tata" albo "ojciec"?
  "Coś za łatwo tracę panowanie nad sobą."
  Potok myśli Gohana został przerwany, kiedy nagle wyczuł dużą ki kilka metrów za sobą. Odwrócił się błyskawicznie. Przed sobą ujrzał wysokiego spiczastouchego osobnika z długimi, czarnymi włosami. Ubrany był on bardzo podobnie do Wschodniego Kaioshina. Po chwili Gohan uświadomił sobie, że ten osobnik niemal do złudzenia przypominał Shibito, choć na pierwszy rzut oka wydawało się być zupełnie inaczej.
  - Kaio? To ty?
  - W pewnym sensie - odpowiedział tamten głosem, który z pewnością nie należał do Kaioshina. - Muszę z tobą porozmawiać, Son Gohanie.
  - Kim jesteś?
  - Tak jak powiedziałeś, jestem Kaioshinem. To wszystko co musisz wiedzieć.
  - Czego chcesz.
  - Tylko porozmawiać, jak już wspomniałem.
  - O czym? - Saiyan nie tracił czujności, był gotowy do walki.
  - Chciałbym cię zapytać... dlaczego wybrałeś trening tutaj, na obrzeżach królestwa Enmy? Czy nie bezpieczniej byłoby poćwiczyć pod okiem waszego Północnego Kaio, w pałacu Dai Kaioshina?
  - Mam swoje powody - powiedział powoli Son Gohan.
  - Pozwól, że zgadnę... Musiałeś przemyśleć kilka rzeczy w samotności.
  Gohan milczał.
  - Nie pomylę się chyba bardzo jeśli powiem, że rozdrażniła cię postawa twojego ojca, który udowodnił, że życie jego największego wroga jest dla niego więcej warte niż twoje.
  Półsaiyanowi nie udało się powstrzymać zdziwienia, skąd on to wiedział?
  - Musisz pamiętać, że Goku jest Saiyanem. Walka zawsze będzie się dla niego liczyć bardziej niż rodzina, nie zmienisz tego. Chyba, że...
  - Chyba, że co? - zainteresował się Gohan.
  - Twój ojciec pokazał ci, że nic go nie obchodzisz, tak? Czuje się bezkarny, bo jest najsilniejszy, tak? Udowodnij mu, że się myli.
  - A jak? - ton głosu Gohana był bardzo ostrożny.
  - Trenując tu, oczywiście nie zdołasz. Ale jeśli ktoś odpowiednio by cię pokierował... Myślę, że nie miałbyś specjalnych trudności.
  - Pozwól teraz mnie zgadnąć - powiedział półsaiyan. - To ty miałbyś mną pokierować.
  - Nie "tobą" tylko "ciebie" - poprawił tamten.
  - Powiedziałem dokładnie to co chciałem powiedzieć - Gohan uśmiechnął się drwiąco. - Na pewno teraz zaproponujesz mi jakiś rodzaj służby u ciebie w zamian za moc, dzięki której pokonam ojca.
  Kaioshin nie odpowiedział.
  - Domyślałem się, że tu przybędziesz, choć nie miałem pojęcia kim jesteś. Obserwujesz mnie od początku treningu, prawda? Masz jakąś zdolność wpływania na umysły. To dlatego nie mogę przestać myśleć o tym, co zrobił tata. To dlatego zaczynam zapominać o Pan i Videl.
  - Widzę, że jesteś cwańszy niż wyglądasz... - wycedził tamten przez zęby.
  - W pewnym sensie jestem ci wdzięczny. Dzięki tobie mogłem się skupić na treningu. Teraz jestem silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. - Gohan zacisnął pięści, najwyraźniej przygotowując się do ataku.
  - Popełniasz błąd, Saiyanie. Przyłącz się do mnie, a nie pożałujesz!
  - Raczej nie skorzystam.
  - Zastanów się dobrze, jeśli odmówisz, może za to zapłacić twoja rodzina.
  Gohan zmarszczył brwi.
  - Pomyśl, jesteś w zaświatach. Oni są na Ziemi. Nikt się nie spodziewa, że mogą zostać zaatakowani. Wszyscy skupiają się na ochronie tego waszego "wszechmogącego" - ostatnie słowo Kaioshin wypowiedział z wyczuwalną odrazą. - Nie będę miał żadnych problemów z... - nie dokończył, gdyż Gohan błyskawicznie znalazł się przy nim i chwycił go za szyję.
  - Przesadziłeś - wycedził przez zęby półsaiyan. - Nikt nie będzie groził Pan i Videl! Nikt! - Gohan skoncentrował ki-blast w lewej dłoni, chcąc wystrzelić go w głowę przeciwnika, jednak w tym momencie ktoś chwycił go za łokieć, uniemożliwiając ruch ręką. Saiyan odwrócił głowę i ujrzał charakterystyczne, znane mu już oblicze. Cell we własnej osobie. Mutant wyglądał nieco inaczej niż kiedy Gohan poprzednio go widział, ale nie było wątpliwości, że to on.
  Cios w twarz odrzucił półsaiyana na kilka metrów, sprawiając, że puścił Kaioshina. Gohan wylądował delikatnie i potarł piekący policzek.
  - Cell...
  - Wygląda na to, że jesteśmy skazani na walkę ze sobą - stwierdził czerwony twór Gero. - Tym razem to będzie ostatnie starcie...
  - Cell, ty idioto - powiedział Kaioshin. - Nie zabijesz nikogo bez mojego rozkazu. Gohan, masz ostatnią szansę. Przyłącz się do mnie!
  - Coś bardzo ci na tym zależy... - powiedział Gohan. - Właściwie po co jestem ci potrzebny? Co chcesz zrobić?
  Kaioshin uśmiechnął się.
  - Rozumiem... Chcesz abym zdradził ci mój plan... Myślisz, że jestem tak pewien zwycięstwa, że wszystko ci powiem, a ty potem jakoś uciekniesz.
  - Mylę się?
  - Częściowo. Nie zdradzę ci absolutnie nic, choć jestem całkowicie pewien zwycięstwa.
  - Obyś się nie przeliczył - Gohan skoncentrował ki, nie pozwalając jednak, by uwolniła się na zewnątrz. Nie chciał jeszcze zdradzać swoich możliwości.
  - Cell - powiedział krótko Kaioshin. Mutant nie potrzebował dalszej zachęty do ataku, rzucił się na Gohana, atakując prawym prostym, który półsaiyan przyjął na skrzyżowane przedramiona, następnie mutant kopnął z półobrotu, Gohan przeskoczył nad jego nogą i sam kopnął z wyskoku odrzucając przeciwnika o dobry metr. Następnie poprawił ciosem w korpus, który jednak Cell bez trudu zablokował, uśmiechając się złośliwie.
  - Faktycznie, stałeś się sporo silniejszy, ale to nic w porównaniu do wzrostu mojej mocy! - Cell nagłym impulsem uwolnił aurę, która odrzuciła Gohana do tyłu. Półsaiyan nie zamierzał się poddać.
  - KA-ME-HA-ME-HAAAAA!!! - fala ki poleciała w kierunku tworu Gero, który po prostu zniknął z jej toru lot. Moment potem Gohan poczuł kopnięcie w kark od którego przewrócił się ciężko. Próbował wstać, ale od uderzenia szumiało mu w głowie. Cell był znacznie silniejszy i potrafił tę siłę wykorzystać.
  Mutant z rozbawieniem obserwował Gohana, który w końcu stanął na nogi.
  - To już nie te lata co kiedyś, prawda? - zadrwił.
  - Jeszcze zobaczymy! - Gohan dla odwrócenia uwagi wystrzelił w przeciwnika ki-blast, jednocześnie pojawiając się za nim i uderzając prawym sierpowym, Cell jednak odbił pocisk dłonią i odwracając się błyskawicznie złapał pięść półsaiyana.
  - Coś kiepsko, jeszcze musisz poćwiczyć - stwierdził, kopiąc Gohana w klatkę piersiową. Syn Goku kompletnie stracił dech, skulił się, próbując złapać łyk powietrza.
  Cell spojrzał na przeciwnika z pogardą.
  - Żałosne... Do tej pory nie rozumiem jakim cudem kiedyś zdołałeś ze na wygrać - stwierdził, wyciągając dłoń w kierunku Gohana i wystrzeliwując w niego ki-blast. Saiyan uniknął o włos, wyskakując w górę. Właśnie o to chodziło mutantowi, który błyskawicznie znalazł się za nim i chwytem unieruchomił go w powietrzu.*
  - Doskonale, Cell - powiedział Kaioshin, podlatując do Gohana od frontu. - Nie chciałeś się do mnie przyłączyć z własnej woli, więc zrobimy to trudniejszą metodą. Twoja strata. Widzisz, Kaioshini są władcami zaświatów, a ty jesteś martwy. Tak czy inaczej, należysz do mnie. O pozwolenie pytałem tylko z wrodzonej uprzejmości. Ale najpierw... - w dłoni Kaioshina zmaterializował się ki-blast, który po chwili spiczastouchy wbił Gohanowi w korpus. Towarzyszyła temu niewielka, acz silna eksplozja, półsaiyan krzyknął z bólu. - To za fakt, iż odważyłeś się podnieść na mnie rękę. - Drugi, większy ki-blast trafił Gohana w głowę, Cell odskoczył w ostatniej chwili unikając eksplozji.
  Pozbawiony przytomności Saiyan bezwładnie padł na ziemię.
  - A to za to, że odmówiłeś mi dwa razy. Cell, teleportuj go - powiedział na koniec, znikając.
  Mutant podleciał do ogłuszonego Gohana.
  "Dlaczego Kaioshin koniecznie chce go po swojej stronie?" - zapytał sam siebie w myślach. - "Najchętniej wykończyłbym go tu i teraz, ale jak to mówią, co się odwlecze to nie uciecze." - Uśmiechnął się, po czym podniósł Gohana za nogę i obaj rozpłynęli się w powietrzu.

Koniec rozdziału pięćdziesiątego piątego.

Po co Kaioshinowi Son Gohan?


-> Wstęp <- | Rozdział LIV <- | -> Rozdział LVI

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.