Dragon Ball AZ logo by Gemi

Dark Kaioshin Saga

Część czwarta: Koniec

074 | 075 | 076 | 077 | 078 | 079 | 080 | 081 | 082 | 083 | 084 | 086 | 086 | 087 | 088 | 089 | 090 | 091 | 092 | 093 | 094 | 095 | 096 | 097 | 098 | 099 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108

Rozdział XCI - Demon i bestia

  Wydarzenia potoczyły się praktycznie jednocześnie. Gohan skoczył w kierunku Tenshinhana dokładnie w tym samym momencie, w którym Aries wystrzelił w półsaiyana ki-blast ze zdrowej ręki i w którym trójoki wojownik sięgnął po skórzaną sakiewkę przy swoim pasie. Przez sekundę sytuacja była zawieszona, zupełnie jakby czas się zatrzymał.
  Android nie trafił, to chyba rzeczywiście był szczęśliwy dzień dla starszego z synów Goku.
  Gohan błyskawicznie dopadł do Tenshinhana, po drodze trafiając jeszcze ki-blastem Saladina, którego eksplozja rzuciła ziemię, jednocześnie pozbawiając przytomności. Półsaiyan złapał za nadgarstek trójokiego Ziemianina, rzucił nim w powietrze i szybkim pociskiem ki wybił mu w korpusie dużą, krwawą dziurę.
  Martwe ciało Tenshinhana opadło bezwładnie na ziemię, pod nim błyskawicznie utworzyła się spora, czerwona plama. Płaski woreczek zawierający Senzu upadł kilka metrów dalej.
  - NIEEEEEEE!!! - dobiegł do uszu półsaiyana głośny płaczliwy krzyk. W tym samym momencie poczuł on dużą ki po swojej prawej. Obrócił się, tylko po to, by otrzymać w szczękę cios tak silny, że niemal się od niego przewrócił. Nie dostrzegł co go zaatakowało, ale od razu się tego domyślił.
  Błyskawiczna dematerializacja uchroniła go przed kolejnym uderzeniem. Pojawił się jakieś dwadzieścia metrów wyżej spoglądając w dół, na swoją otoczoną złotą aurą Super-Saiyana córkę. Szybko wylądował na prostych nogach, za jej plecami. Pan odwróciła się do niego, była wściekła. Po wcześniejszym płaczu zostały tylko brudne ślady na policzkach. Wzrok małej Saiyanki pełen był zawziętości i gniewu.
  - Zabiłeś Tenshinhana!!! - na pół wykrzyczała, na pół wypłakała ośmiolatka.
  - Ho, ho, malutka - zaczął Gohan. - Widzę, że nie boisz się podnieść ręki na swojego tatusia? Z jednej strony to godne podziwu, z drugiej... po prostu głupie.
  - Zabiłeś Tenshihana!! - powtórzyła Pan, zaciskając małe piąstki. Targały nią sprzeczne uczucia. Właśnie zabito jej przyjaciela, jej najlepszego przyjaciela. Ale miała przed sobą własnego ojca.
 
  NIE!
 
  To nie mógł być jej ojciec! On nie skrzywdziłby Tenshinhana! Nie zaatakowałby jej wcześniej! To był demon, który wyglądał jak jej ojciec. Saiyanka postanowiła z nim walczyć jak z demonem.
  Wypracowanym, niemal odruchowym ruchem skupiła aurę wokół siebie, przechodząc w aktywny Perfect-SSJ.
  - Owszem, zabiłem Tenshihana - potwierdził z uśmiechem demon wyglądający jak jej ojciec. Wyraz jego mocno już pokiereszowanej, w walkach które dzisiaj stoczył, twarzy zmienił się na jeszcze bardziej diabelski. Kontrastowało to nieprzyjemnie z aureolką połyskującą mu nad głową. - Ale to nic - dodał Gohan. - Jego śmierć była zupełnie bezbolesna w porównaniu do tego co spotka ciebie, córeczko.
  Saiyan rzucił się do ataku, przeleciał dzielące ich metry tuż nad ziemią i zamachnął się z prawej, celując w głowę córki. Pan błyskawicznie wykonała dwa skoki, jeden do tyłu, dzięki czemu nie została trafiona i jeden do przodu, uderzając jednocześnie Gohana w brzuch. Syn Goku syknął z bólu, ale opanował się i spróbował chwycić córkę obiema dłońmi. Był minimalnie zbyt wolny. Pan skoczyła w górę, czubkiem głowy trafiając ojca w podbródek. Dolna szczęka Gohana uderzyła o górną, kilka zębów skruszyło się boleśnie. Saiyanka wylądowała jakieś dziesięć, piętnaście metrów przed ojcem i zaczęła ostrzeliwać go za pomocą Renzoku Energy Dan. Dziesiątki małych, błękitnych pocisków trafiły półsaiyana, wywołując niewielkie, acz bolesne eksplozje. Nagle Gohan wypadł z chmury powstałego dymu i nie zważając na to, że obrywa coraz większą ilością ki-blastów skrócił dystans i zamaszyście uderzył córkę w głowę. Pan poleciała bezwładnie, odbijając się kilkukrotnie od skał, ale nagle zniknęła ze swojego miejsca, pojawiła tuż przy ojcu i kopnęła go z silnego zamachu w głowę. Jej noga przeszyła tylko widmo. Saiyan zjawił się za córką i ciosem złączonych pięści uderzył ją w głowę. Dziewczynka boleśnie uderzyła o znajdujące się metr pod nią skalne podłoże, ale zaraz potem rzuciła się do przodu i zatoczyła wokół Gohana spory łuk, w połowie lotu dematerializując się. Syn Goku także zniknął. Po momencie ośmiolatka, kopnięta z półobrotu, podążyła w stronę ziemi wyhamowując dopiero w ostatniej chwili, jednym impulsem ki. Dyszała lekko, nieco już zmęczona. Najwyraźniej od początku walczyła wykorzystując maksimum swych możliwości.
  - Tenshihan nieźle cię wyszkolił - stwierdził beznamiętnie Gohan. - Ale trochę brakuje ci mocy. Jesteś zbyt powolna i zbyt słaba - dokończył sucho. - Najwyższy czas kończyć tę zabawę.
  Saiyan skoncentrował całą energię, jaką jeszcze posiadał. Jego sylwetkę otoczyła biaława aura. Przez sekundę spoglądał jeszcze morderczym wzrokiem na córkę, po czym po prostu zniknął.
  Pan otrzymała potężny cios w żebra, od którego kompletnie straciła oddech. Następnie, kopnięcie z półobrotu posłało ją bezwładnie w powietrze. Gohan ponownie zdematerializował się, pojawił na jej torze lotu i z przewrotki odkopnął w przeciwnym kierunku. Pan z ogromnym wysiłkiem wyhamowała unikając wbicia się w ziemię i odwróciła, akurat w momencie, w którym jej ojciec na nią szarżował. Rzuciła się do przodu zadając cios, który przeniknął przez sylwetkę Saiyana. Gohan pojawił się znienacka tuż przed nią, uderzając prawym prostym w lewy łuk brwiowy córki. Chlusnęła krew, ale Pan jakby tego nie zauważyła. Z jeszcze większą zaciętością rzuciła się na ojca, biorąc zamach prawym sierpowym. Saiyan złapał jej dłoń i przyciągając nagle do siebie uderzył czołem w jej twarz. Ośmiolatka jęknęła z bólu, Gohan jednak nie puścił jej, tylko ciężko wylądował na ziemi, uderzając córką o grunt niczym maczugą. Następnie podrzucił ją do góry i wystrzelił z prawej dłoni trzy ki-blasty. Wszystkie trafiły celu.
  Pan ciężko opadła na ziemię, zwijała się z bólu, kaszląc krwią. Przez chwilę jej włosy falowały po czym opadły, powracając do czarnej barwy.
  Gohan nieśpiesznym, powolnym krokiem podszedł do dziewczynki, złapał ją za włosy i podniósł na wysokość swojej twarzy. Saiyanka nie mogła już dłużej powstrzymać łez. Ból był zbyt potworny. Krew zalewała jej twarz mieszając się z łzami bólu i przerażenia.
  "Dziadku... gdzie jesteś? Proszę, dziadku... pomóż mi."
 
  Goku jednak się nie pojawił.
 
  - To cię nauczy szacunku do własnego ojca - syknął Gohan, puszczając ją i zanim opadła na ziemię kopnął potężnie. Ośmiolatka poleciała po łuku, chwilę potem znowu spadając na ziemię. Ojciec znowu zaczął powoli iść w jej kierunku.
  Pan słyszała zbliżające się kroki. Napawały ją one bliskim szaleństwa przerażeniem, ale nie była w stanie nic zrobić. Ledwo mogła się czołgać, a i to z ogromnym trudem i towarzyszącym temu bólem połamanych żeber i zwichniętej lewej ręki, która przyjęła na siebie większość impetu kopnięcia Gohana.
  Przezwyciężając ból, dziewczynka zaczęła powoli pełznąć, próbując uciec od ścigających ją kroków. Była bez szans.
  Saiyan zbliżył się i widząc beznadziejne wysiłki swojej córki z uśmiechem posłał w jej plecy ki-blast. Ośmiolatka zawyła, opadając całkowicie na grunt, niemal bez życia.
  - Tak szybko padasz? - zapytał sarkastycznie Gohan, podnosząc swą ofiarę za resztki jej czerwonego kimona. - Jesteś moją córką, musisz być twarda. Zabawa dopiero się rozkręca. - Ocucił dziewczynkę kilkoma niezbyt silnymi ciosami otwartej dłoni w twarz. Następnie rzucił ją dość delikatnie po łuku, zrobił artystyczny półobrót i wystrzelił z dłoni pocisk ki, który trafił Pan i pchnął ją kilkanaście metrów dalej. Syn Goku znowu zaczął się do niej zbliżać. Nie spieszył się.
  Gohan walczył i cierpiał jednocześnie. Z każdym zadanym przez niego ciosem umierała jakaś część jego osobowości. Każdy cios zadawał ból także jemu. Był całkowicie świadom tego, że nieodwracalnie krzywdzi swoją córkę, że zadaje jej niewyobrażalny dla ośmioletniego dziecka ból. Moc Kaioshina była jednak zbyt potężna, Saiyan nie miał szans się wyrwać spod jego kontroli. Jedynym przejawem jego własnej woli było to, że odruchowo osłabiał ciosy. Dlatego dziewczynka jeszcze żyła, choć można to było także nazwać przedłużaniem jej cierpień...
  Cień Gohana padł na córkę. Syn Goku niezbyt delikatnym kopnięciem obrócił ją na plecy. Była już bardzo skatowana. Całą twarz zalaną miała krwią z rozbitego łuku brwiowego i złamanego nosa. Jej czerwone kimono, podobne do tego noszonego przez Goku, było całe w strzępach. Saiyan chwycił córkę za ubranie i podniósł, z zamiarem ostatecznego już jej dobicia.
  Zawahał się.
  Jego uwagę zwróciło coś, czego nie spodziewał się ujrzeć w tym momencie.
 
  Ogon. Pan miała ogon.
 
  Ale skąd? Kiedy? Jak?
  Podobnie jak Goku na 21-szym Tenkaichi Budokai czy Gohan w swej pierwszej walce z Vegetą, mała Pan znalazła się w sytuacji naprawdę krytycznej, co sprawiło że odrósł jej ogon. Gdyby Gohan miał okazję to przemyśleć pewnie także doszedłby do tego wniosku. Nie zdążył jednak. Od tego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko.
  Silny strumień energii trafił Saiyana w prawy bok, tylko o centymetry mijając jego córkę. Androidy potrafiły być bardzo precyzyjne. Oszołomiony na chwilę Gohan wypuścił Pan z rąk i upadł, podnosząc się dokładnie w momencie, gdy doleciał do niego Aries, który staranował Saiyana. Pchnięty impetem szarży, Saiyan cofnął się o dwa kroki, ale po chwili syknął wściekle i wystrzeloną z obu rąk potężną, choć mało dokładną falą ki skasował androida już na stałe. Śrubki i fragmenty układów scalonych rozsypały się po okolicy. Gohan zdawał sobie sprawę, że zużył na ten atak trochę zbyt dużo energii, ale nie miało to specjalnego znaczenia. To był ostatni przeciwnik. Tak mu się przynajmniej wydawało...
  Jakież było jego zdziwienie półsaiyana gdy nagle oberwał kolejnym pociskiem, od którego ponownie przewrócił się na ziemię. Rozwścieczony do granic możliwości poderwał się na nogi, nie zauważając nawet, że wstawanie przychodzi mu z coraz większym trudem, i omiótł okolicę wzrokiem. Dostrzegł jeszcze jednego, krępego, mocno poobijanego androida, który wcześniej towarzyszył Tenshihanowi i Gotenowi (tu Gohan zanotował w pamięci, że musi jeszcze sprawdzić czy jego brat żyje i ewentualnie go dobić). To on strzelał.
  Saiyan powoli ruszył w kierunku szaroskórego osobnika, który jednak, mimo swego stanu, najwyraźniej nie miał zamiaru czekać i rzucił się na Saiyana. Niezbyt szybko. Syn Goku zatrzymał się, poczekał aż przeciwnik do niego dobiegnie, zwinnie uchylił się przed jego prawym prostym, złapał jego wyprostowaną rękę i złamał ją, zginając w przeciwnym niż normalnie kierunku. Android nie zwrócił na to specjalnej uwagi, zamachnął się drugą pięścią trafiając Gohana w twarz. Saiyan niemal przewrócił się od tego ciosu, co uświadomiło mu jak bardzo jest już wyczerpany.
  "Jeszcze jeden wysiłek" - przemknęło mu przez głowę. - "Już prawie zwyciężyłeś! Jeszcze trochę. Wytrzymaj. Kaioshin będzie z ciebie dumny."
  Gohan zmobilizował resztki energii, zablokował kolejne uderzenie Scorpio i wykorzystując ostatnie rezerwy ki wystrzelił stosunkowo silny ki-blast, który przebił się przez androida na wylot, zostawiając dymiącą dziurę w miejscu, gdzie normalny człowiek ma serce.
  Saiyan kopnął jeszcze z półobrotu, utrącając androidowi głowę. Ciało Scorpio - będące już tylko stosem części zamiennych - opadło bezwładnie na skalne podłoże. Gohan także padł, wspierając się na przedramionach. Dyszał ciężko, był wyczerpany do granic możliwości. Musiał trochę odpocząć. Tak, odpocznie, a potem dobije brata i tę małą sukę, swoją córkę. Tylko chwilę odpocznie...
  Pan tymczasem, po tym jak jej ojciec trafiony został energetycznym atakiem Ariesa ponownie znalazła się na ziemi. Leżała tak przez chwilę z zamkniętymi oczami, słońce nieco raziło jej wzrok.
  Słońce? Czy nie skryło się za chmurami?
  Pan powoli otworzyła oczy. Nie zobaczyła oślepiająco jasnej słonecznej kuli. Wisiał nad nią nie znany jej okrągły obiekt, rzucający blade światło.
  Serce dziewczynki zaczęło uderzać silnym, regularnym rytmem, jej oczy straciły wszelki wyraz. Patrzyła na stworzony przez Saladina sztuczny księżyc już bez świadomości. Kontrolę nad nią przejęła pierwotna furia.
  Gohan zdziwił się nieco, słysząc nieznane mu wcześniej odgłosy. Nigdy nie był świadkiem przemiany w oozaru choć sam kilkukrotnie jej doświadczył. Podniósł się powoli.
 
  Przed sobą ujrzał Bestię.
 
  Podobnie jak jej ojciec w czasie walki Vegetą, także Pan zachowała po przemianie w oozaru resztki świadomości i wspomnień. Podobnie jak on wtedy, także i ona w tym momencie skojarzyła kto jest jej wrogiem. Jej umysł rozpoznał kto jeszcze niedawno zadał jej tak potworny ból. Demon.
  "O cholera" - zdążył jeszcze pomyśleć Gohan.
  Potężna gorylica rzuciła się na syna Goku z furią. Saiyan nie miał żadnych szans. Cios ogromnej dłoni dosłownie rozgniótł go na miazgę. Zmasakrowane ciało Gohana, nadal z aureolką nad głową, jeszcze przez chwilę leżało na ziemi, by po chwili rozpłynąć się w pustce.
  Już na zawsze.

Koniec rozdziału dziewięćdziesiątego pierwszego.

"The things we do to the people that we love.
The way we break into something we can't take.
Destroy the world that we took so long to make..."

(Bush - "The People That We Love")


-> Wstęp <- | Rozdział XC <- | -> Rozdział XCII

Autor: Vodnique




Kopiowanie, publikowanie i rozpowszechnianie jakichkolwiek materiałów należących do tego serwisu bez wiedzy i zgody ich autorów jest zabronione.
Wykorzystanie nazewnictwa i elementów mangi/anime Dragon Ball/Dragon Ball Z/Dragon Ball GT lub innych tytułów nie ma na celu naruszania jakichkolwiek praw z nimi związanych.